Artykuły

Sielanka w pastelach

Najpierw dyrektor Wiktor Herzig szelmowsko uśmiechnięty szepnął nam: „Zaraz będzie niespodzianka”, a za moment przed kurtyną obwieścił publiczności, że wykonawca roli Nemorina Kazimierz Myrlak jest niedysponowany i ma wysoką gorączkę. Niemniej, wobec alternatywy odwołania przedstawienia, artysta zgodził się wystąpić. Po tej zapowiedzi jęknął każdy, ktokolwiek zna Napój miłosny Gaetana Donizettiego — wszak właśnie Nemorino śpiewa najsłynniejszą arię opery Una furtiva lagrima. A jeśli westchnień nie było słychać, to może dlatego, że w powojennej historii Opery Wrocławskiej Napój miłosny wszedł na tę scenę dopiero teraz!

W ulotce przeznaczonej dla prasy teatr podkreśla, że obecna realizacja utworu przypada w 150 rocznicę premiery lwowskiej. I chociaż kontynuatorką sceny przy Wałach Hetmańskich jest faktycznie Opera Bytomska, jako że do Bytomia 6 października 1945 roku zajechał transport artystów i technicznych pracowników teatralnych ze Lwowa, ładnie że obydwa miasta tak mocno akcentują swe związki z nadpełtwiańskim grodem — wszak plaśnie w Bytomiu powstał pierwszy oddział terenowy włocławskiego Towarzystwa Miłośników Lwowa.

Napój miłosny wystawiony po raz pierwszy w Mediolanie w 1832 roku przyniósł jego twórcy europejską sławę. Donizetti stał się, obok Belliniego i Rossiniego, czołowym przedstawicielem operowego bel canta XIX wieku. Właśnie pięknemu śpiewowi niejako podporządkował akcję sceniczną włoski reżyser Giovanni Pampiglione, ten sam który dwa lata temu przygotował Włoszkę w Algierze Rossiniego. Tak więc jego realizacja jest właściwie niezauważalna. Scenografię zaprojektował Santa Migneco, również znany wrocławianom z oprawy plastycznej Włoszki.

Obaj twórcy z uśmiechem puszczają do nas oko mówiąc: Jesteśmy w XIX-wiecznym teatrze. Scena jest obramowana z wszystkich czterech stron — po bokach flankują ją kolumny nawiązujące jakby do dawnych kulisowych dekoracji. Barwy dekoracji i kostiumów są nieomal manifestacyjnie pastelowo-sielankowe. Jeśli podtrzymywany przez kolumny i ozdobiony balustradą z wazonami balkon trzęsie się pod ciężarem artystów, w tym przypadku dodaje mu to nawet wdzięku. Po uniesieniu kurtyny, zanim aktorzy zaczną się poruszać, widzimy ich znieruchomiałych, tworzących coś w rodzaju „żywych obrazów”. Jedynym niekonwencjonalnym, przecież jednak nie nowoczesnym akcentem, jest to, że dyliżans zostaje wciągnięty nie przez tradycyjnego konia, ulubionego statystę reżyserów operowych, lecz… lokomotywę W tym zresztą przypadku bardziej przypomina ona dużą zabawkę dla dzieci, niż autentyczną ubiegłowieczną maszynę.

Z pomysłów realizatorskich chciałbym jeszcze dostrzec przemarsz żołnierzy. Ponieważ ma on wypełnić określony marszowy epizod muzyczny, a wrocławska scena nie należy do największych na świecie, przeto dryblasy w mundurach drobią, niczym malutkie panienki, na dodatek z zawiązanymi nóżkami.

Premierę przygotowano w oryginalnej wersji językowej, natomiast w styczniu wejdzie na scenę wersja polska w nowym przekładzie Tadeusza Kijonki i Józefa Świdra. Teatr uważa, że Napój miłosny, to nie Włoszka w Algierze z wyraźniej zarysowanym działaniem scenicznym, a więc widzowie nie znający włoskiego będą się nudzić. Jako że w inscenizacji niewiele się dzieje, jest w tej opinii sporo racji. A niewiele się dzieje może dlatego, że Włosi znający włoski nie uznali za stosowne dopowiadać gestami i plastyką fabuły. Wszak w scenie chóralnej, kiedy to Giannetta informuje o sukcesji spadłej na Niemorina po zmarłym w odpowiednim momencie wuju, możną było zastosować jakieś bardziej patetyczne gesty, będące zresztą w zgodzie z konwencją tego nieco podarchaizowanego widowiska. W okresie polemik, w jakim języku wystawiać opery być może to rozwiązanie, które obecnie zaproponował Wrocław jest całkiem sensowne. Najpierw, w oryginale — dla melomanów, którzy raczej starają się ujrzeć nowość w miarę wcześnie, a później dla szerszej publiczności — już w przekładzie.

W przedstawieniu, które widziałem, szczególnie wyróżniłbym dwoje solistów: obdarzoną dużą urodą i bardzo pięknym głosem Izabelą Łabudą w roli Adiny i świetnego pod każdym względem, zarówno wokalnym jak i aktorskim Macieja Krzysztyniaka w roli lekarza-szarlatana Dulcamary. Arie i duety w wykonaniu obojga dostarczają słuchaczom rzeczywistej satysfakcji artystycznej. Chwalić solistów za dowcipny duet śpiewany charakterystycznie zniekształconymi głosami, to tak jakby komplementować pisarza za… objętość książki. Przeto bardziej wypunktuję następny duet wykonywany na tle marmoryzowanej kurtyny — młodszym wyjaśniam, że deseń w marmurek niekoniecznie musi się kojarzyć z dżinsem.

Niedysponowany Kazimierz Myrlak i tak otrzymał największe brawa za wykonanie wspomnianej na wstępie arii. Jako doświadczony artysta dobrze umiał przejść przez wszelkie przeszkody nie eksponując zbytnio głosu przed owym romansem. W gruncie rzeczy, gdyby nie zapowiedź dyrektora jego niedyspozycja raczej nie byłaby dostrzegalna. Swoją drogą czyżbym chciał, żeby śpiewaka wniesiono na noszach? Recenzenci są wredni, ale nie aż tak.

Adam Urban w roli sierżanta Belcore’a potraktował tę postać zbyt wojskowo, bez koniecznej delikatności, jaką nakazuje muzyka Donizettiego wobec wszystkich postaci opery. Podczas śpiewania co chwilę czynił przesadne akcenty, w czym przypominał kogoś, kto siedzi obok na koncercie i nieustannie przytupuje. Fakt ten może albo irytować albo też trzeba się doń przyzwyczaić. Wybrałem to drugie.

Epizodyczną rolę Giannetty wykonała Urszula Napiórkowska.

Z wdziękiem śpiewał chór przygotowany przez Janusza Menela i bardzo dobrze grała orkiestra prowadzona przez szefa muzycznego tej realizacji Kazimierza Wiencka. Nawet nie podejrzewałem, że instrumenty dęte w zespole operowym mogą tak ładnie prezentować partie solowe. W sumie rzecz z dużym wdziękiem i chyba w sam raz właśnie na okres nadchodzącego karnawału.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji