Artykuły

Fiszki z Różewicza

"Kartoteka" w reż. Michała Zadary w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Krzysztof Kucharski w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.

Tego spektaklu nie da się opisać, oglądając go tylko raz, a nawet dwa, bo nie będzie nigdy dwóch takich samych przedstawień. Jego długość zależy od publiczności. Jeśli będzie bierna, może siedzieć z aktorami do rana. W trakcie premierowego przedstawienia prof. Janusz Degler krzyknął w pewnym momencie: "Nudno, kolejne propozycje" i tak powinni reagować wszyscy widzowie.

Nie ma w inscenizacji Michała Zadary jednego Bohatera. Gra go kilku aktorów, choć najmocniej wyakcentowany jest Jan Peszek, który przed laty grał tę postać w tradycyjnej inscenizacji, czyli na łóżku. Na Scenie na Strychu tego mebla nie ma. Po pewnym czasie aktorzy powtarzają te same teksty w innych sytuacjach. Włączają się do akcji, ale też mają momenty prywatności. Siedzą albo stoją razem z widzami i patrzą na to, co się dzieje. Mają czas, żeby napić się wody i zetrzeć pot. Każdy dostał od reżysera indywidualną partyturę roli. Porządku pilnowała Elżbieta Golińska i niczym pomocnicy aktora w japońskim teatrze kabuki podawała rekwizyty, ale też, jak na boisku koszykówki, pokazywała na palcach kolegom, jaki wariant mają zagrać.

Czytany sztubacko wywiad z Bohaterem podkreśla stosunek realizatorów do tekstu "Kartoteki", który sam w sobie jest zbiorem ironicznych, parodystycznych i humorystycznych komentarzy do rzeczywistości.

Sam Różewicz, który reżyserował swój spektakl w Teatrze Kameralnym w 1992 r., próbował z aktorami "pisać go na scenie". W didaskaliach do "Kartoteki rozrzuconej" autor przestrzegał przewrotnie reżyserów: "Potencjalny realizator powinien rozrzucać tekst na swój sposób i według własnej koncepcji; ale nie radzę tego robić, ponieważ sprawę skieruję do sądu".

Publiczność premierowa wytrzymała dwie godziny. Ale ona prawie nigdy nie reaguje spontanicznie, na premiery przychodzi głównie po to, żeby wymienić między sobą ukłony.

***

Opinia

Małgorzata Różewicz, teatrolog

Mój teść, Tadeusz Różewicz, obejrzał próbę generalną i przed premierą powiedział mi: "Pamiętaj, załóż wygodne buty. Będziesz stała ponad półtorej godziny. Przedstawienie jest dobre, bo ekscentryczne". W inscenizacji Zadary "Kartoteka" jest tylko pretekstem do dobrej zabawy. Niestety, kosztem ważkich sensów. Nie zabrzmiało najważniejsze przesłanie tekstu: że drugiemu człowiekowi nie można już przekazać żadnej własnej prawdy. Bardzo ciekawie zorganizowano przestrzeń sceniczną. To jest to, o czym myślał sam Różewicz, pisząc "Kartotekę", która miała się rozgrywać na skrzyżowaniu dróg. Aktorzy nie odróżniają się od widzów, ale to zabieg czysto formalny, bo nie doszło do kontaktu między nimi. To "Kartoteka" a la Dorota Masłowska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji