Symfonia miłości
Teatr Wielki w Poznaniu wzbogacił już i tak imponującą kolekcję inscenizacji dzieł verdiowskich o nieobecną w nim od prawie pięćdziesięciu lat operę "Bal maskowy". W ten oto sposób zainaugurowany został coroczny festiwal VI Poznańskie Dni Verdiego, który potrwa do 29 października, kiedy to zaprezentowane zostanie dzieło "Messa da Requiem".
"Bal maskowy" z 1859 roku to cenna kompozycja w dorobku twórcy "Aidy", z okresu pełnej dojrzałości, usytuowana między "Nieszporami sycylijskimi" i "Mocą przeznaczenia", z pewnymi elementami zapowiadającymi dramat muzyczny ("Otello" i "Falstaff"). Zgrabne i wartościowe libretto, bogactwo porywających melodii, głębia wyrazu i mistrzowskie sceny zbiorowe - wszystko to znalazło się w "po bożemu" ustawionej koncepcji reżysera oraz autora inscenizacji i scenografii, Waldemara Zawodzińskiego, tudzież projektantki kostiumów - Marii Balcerek - od ascezy po złoto (przepych) i czerń (dramat i śmierć). W generalnej koncepcji wypuklenia muzycznej warstwy "Balu" świetnie współdziałał z reżyserem kierownik muzyczny i dyrygent Eraldo Salmieri. Dokonał on rzeczy wyjątkowo imponującej. Choć tu i ówdzie w warstwie narracyjnej zabrakło mi swoistego verdiowskiego rubata, to jednak w zamian otrzymałem porywający temperament i pulsy, a zwłaszcza godne podziwu podniesienie umiejętności brzmieniowych orkiestry Teatru (choćby finał I aktu).
Mieszane uczucia wywołał już tradycyjnie dobór obsadowy spektaklu, z jednej strony wspaniała brzmieniowo, doświadczona scenicznie i muzykalna Joanna Kozłowska jako Amelia (np. II akt), z drugiej strony absolutny debiutant Tadeusz Szlenkier jako Gustaw III, dysponujący głosem i barwą - zadatkami na bardzo dobrego tenora ale śpiewający przedziwnym "portato" i emisją odmienną w każdym rejestrze. Z jednej strony powitana entuzjastycznie brawurowa Małgorzata Olejniczak (Oskar), z drugiej kontrowersyjna wokalnie Jolanta Bibel (Ulryka). Warto więc przysłuchać się także drugiej i kolejnej obsadzie "Balu".
I tradycyjnie zdanie o Chórze Teatru (przygotowanie Jolanta Dota-Komorowska). Po niezbyt fortunnym usytuowaniu w I akcie (na piętrach!) i dograniu pulsów z dyrygentem, w następnych znów imponował swą klasą.