Nie chcę umrzeć na zawał
Z dyrektorem Teatru Wybrzeże Adamem Orzechowskim [na zdjęciu] rozmawia Grażyna Antoniewicz:
Nowy sezon, nowe kłopoty. Jakie?
- Wkrótce otrzymam dokument pokontrolny z Urzędu Marszałkowskiego. Będą tam zapewne jakieś wnioski i zalecenia. Czekam z utęsknieniem.
A co ze Sceną Kameralną w Sopocie?
- Będziemy mogli korzystać z niej do końca stycznia. Takie są ostatnie ustalenia z prezesem Capital Parku. Potem, niektóre przedstawienia przeniesiemy do Gdańska.
A więc Sopot zostaje bez teatru!
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, a taką mam nadzieję, bo wszyscy są zainteresowani, w październiku przyszłego roku Sopot będzie miał scenę w kinie Bałtyk. Już rozmawiamy z Anią Augustynowicz, aby przygotowała sztukę na inaugurację. Natomiast problemem są procedury i pieniądze.
Jest to bowiem dosyć kosztowna inwestycja.
- Liczymy na fundusze europejskie.
Teatr jest wmontowany w kino i nie spełnia wielu norm.
- Trzeba będzie zdjąć dach, wykonać nową konstrukcję i klatkę schodową. Czekamy na pozwolenie na budowę. Jak się coś modernizuje, to trzeba to zrobić dobrze.
Co nowego na Targu Węglowym?
- Wiele. Zamierzamy w miejscu księgarni na dole otworzyć Centrum Informacji Teatralnej. Marzę, żeby można było nie tylko kupić bilet do Teatru Wybrzeże, ale także dowiedzieć się, co się dzieje teatralnie w regionie. I jeśli technologia pozwoli, kupić bilet do Teatru Starego w Krakowie lub Powszechnego w Warszawie.
Chodzą słuchy o mariażu gdańskiej sceny z Teatrem Muzycznym...
- Pomysłów współpracy jest wiele. My jedziemy tam, oni grają u nas. Myślę, że widownia z Gdyni chętnie zobaczy np. "Matkę" Witkacego.
Kilka dni temu Iwona Kempa została dyrektorem artystycznym teatru w Toruniu, a miała reżyserować w Gdańsku. Czy będzie pan za nią reżyserował?
- Mam nadzieję, że nie. Dlatego że będzie to naprawdę trudny moment dla mnie. Będziemy wprowadzali nową strukturę, nastąpi przegrupowanie sił i środków, więc chciałbym czuwać i panować nad tym i.... nie umrzeć na zawał w pierwszym sezonie.