Gdy słowa się ześlizgują
"Plaża" w reż. Iwony Kempy w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Mirosława Kruczkiewicz w Nowościach Gazecie Pomorza i Kujaw.
Jan i Sanne spędzają swój kolejny letni urlop w pustym hotelu obok równie pustej plaży. Tym razem jednak nie są jedynymi gośćmi tego nieco zaniedbanego pensjonatu. Tego lata przyjechali tu również Benedikte i Verner. Wkrótce tych czworo połączą coraz głębsze relacje, które obnażą ukryte tęsknoty każdego z bohaterów, a także słabości ich związków. Ale "Plaża" traktuje nie tylko o niespełnieniu, samotności i nieumiejętności porozumienia. To także rzecz o dojrzewaniu pod wpływem gorzkich przeżyć.
Cztery przełomowe lata
"Plaża" rozgrywa się w ciągu czterech lat. Oglądamy cztery kolejne relacje z wakacji. Na początku widzimy bunt. - Trafiliśmy tu przypadkiem, z braku miejsc gdzie indziej. Za rok pojedziemy w lepsze miejsce, do lepszego pensjonatu, zafundujemy sobie więcej atrakcji - mówią bohaterowie. I nawet Jan, najbardziej, wydawałoby się, zagorzały zwolennik opuszczonego hoteliku przy plaży, zwierza się w pewnym momencie, że tak naprawdę od morza woli las... Na początku jest też bunt przeciw ułomnym, dalekim od marzeń małżeńskim więzom, jest poszukiwanie spełnienia w innym związku. Ale mijają lata i hotelik przy bezludnej plaży okazuje się miejscem bliskim i dobrym. Nikt już nie szuka innego. A odejście partnera (w sztuce owo odejście rozumiane jest na kilka sposobów), z którym nie było się ponoć zbyt szczęśliwym, okazuje się stratą bolesną i niepowetowaną. Tego uczą bohaterów i ich wzajemne kontakty, i dramatyczne przeżycia, których doświadczają między jednym a drugim przyjazdem nad morze. "Plaża" to znakomicie napisany dramat. W subtelny sposób, precyzyjnie stopniując napięcie, opowiada nie tylko o psychologicznym uwikłaniu bohaterów, ale i o godzeniu się z losem. Starzeniu? Dojrzewaniu?
Migawki z życia
- Jej słowa ześlizgują się po mnie - mówi Verner, w jednej z rzadkich chwil zwierzeń, o swoich rozmowach-nierozmowach z żoną. Każdy zresztą z bohaterów swój osobisty dramat, swoje traumy i marzenia, otwarcie wyjawia przez zaledwie chwilę. Bohaterowie, po skandynawsku oszczędni w słowach, mówią o tym, co boli, mimochodem, na marginesie rozmów o fotografowaniu, nurkowaniu i zbieraniu bursztynów. Konstrukcja "Plaży" zdradza filmowe sympatie autora. Peter Asmussen to wszak współautor scenariusza filmu "Przełamując fale" Larsa von Triera. Akcja sztuki przenosi się więc z miejsca na miejsce w filmowym tempie. Bohaterowie zamieniają kilka zdań w hotelowym pokoju. Za chwilę widzimy ich w stołówce. Minutę potem nad brzegiem morza.
Bez ścian
Reżyser "Plaży" w toruńskim Teatrze Horzycy Iwona Kempa i scenograf Tomasz Polasik z tak szybką zmianą miejsc poradzili sobie umieszczając je wszystkie obok siebie. Ściany są umowne. Za dwa hotelowe pokoje wystarczają dwa małżeńskie łóżka stykające się wezgłowiami. Z boku sceny stoją dwa stoliki - hotelowa stołówka. Z przodu jest plaża, którą symbolizują dwa leżaki. Światło sugeruje miejsce pobytu bohaterów. Sugerują je też stroje, na początku spektaklu zmieniane jednak zbyt ochoczo. Na szczęście irytująco częste przebieranki zdarzają się jedynie w pierwszych scenach przedstawienia. Potem napięcie spektaklu budowane jest precyzyjnie.
Popis gry
Przedstawienie stanowi popis gry czworga toruńskich aktorów. Każda z postaci jest zupełnie inna, każda przez cztery pokazane na scenie lata zmienia się ogromnie. Oschła, zdystansowana, znudzona małżeństwem z nieco prostackim mężczyzną Sannę (Jolanta Teska) potrafi urządzić scenę zazdrości, okazać się gorącą kochanką i czułą żoną. A jej prostolinijnego, zadowolonego z siebie męża Jana (Sławomir Maciejewski) stać, jak się okazuje, na czyn niczym z romantycznych powieści. Młody, pełen temperamentu Verner (Tomasz Mycan) nagle okazuje niezwykłą wrażliwość. Z trochę innej bajki jest Benedikte (Mirosława Sobik): skoncentrowana na swoich wewnętrznych, mało dostępnych dla innych przeżyciach, neurotyczna na granicy obłędu. Ale najlepszą rekomendacją dla spektaklu jest zapewne - tak rzadkie dziś w teatrze - wzruszenie, jakiemu na premierze nie potrafiła się oprzeć część widzów.