Debiutujący aktor i jego opiekun
Janusz Wiśniewski, twórca spektakli o wyrazistej narracji plastycznej, przygotował mickiewiczowskie "Dziady". Premiera w piątek w Teatrze Polskim w Warszawie.
Obsada liczy ponad 50 osób. W roli Gustawa-Konrada zadebiutuje Jakub Kordas, w księdza Piotra wcieli się Wiesław Komasa.
- Mierzyć się z tekstem, tak ważnym nie tylko dla polskiej literatury, ale i historii, to zawsze wielkie wyzwanie - mówi "Rz" Jakub Kordas. - Dla mnie propozycja zagrania Gustawa-Konrada była sporym zaskoczeniem, bo otrzymałem ją jako student Akademii Teatralnej, jeszcze przed dyplomem. Nobilitacją jest zarówno nazwisko reżysera, jak i miejsce premiery.
"Dziady" Adama Mickiewicza w Teatrze Polskim inscenizowano pięć razy: w kwietniu 1915 roku w reżyserii Józefa Sosnowskiego, w październiku 1915 roku w inscenizacji Aleksandra Zelwerowicza, w 1934 roku w interpretacji Leona Schillera, w 1955 roku - Aleksandra Bardiniego, w 1964 roku - Krystyny Skuszanki i Jerzego Krasowskiego
Rola Gustawa-Konrada w pierwszych powojennych "Dziadach" w reżyserii Aleksandra Bardiniego stała się przepustką do kariery dla Ignacego Gogolewskiego. Stanisław Jasiukiewicz, grający z nim tę postać w dublurze, powtórzył ją w inscenizacji Krystyny Skuszanki i Jerzego Krasowskiego.
- Grając Gustawa-Konrada, nie da się uciec od romantyczności tego bohatera - uważa Jakub Kordas. - Ja do Konrada podszedłem z pełną empatią. Nie oceniałem go, raczej próbowałem zrozumieć. Kiedy mówię Wielką Improwizację i pojawia się słowo "samotność", nie mogę nie wrócić pamięcią do pierwszego roku studiów, kiedy z profesorem Komasą przygotowywaliśmy "Małego księcia". Do dziś pamiętam jego opowieść o samotności, ale też i pięknie człowieka.
- Dla mnie spotkanie z Kubą Kordasem ma też pewne symboliczne znaczenie - dodaje Wiesław Komasa. - Kończę właśnie działalność pedagogiczną w Akademii, Kuba rozpoczyna swą drogę aktorską i obaj spotykamy się w tym spektaklu. Grając księdza Piotra, czuję, że przypadła mi rola opiekuna duchowego tego młodego człowieka rozdartego swoim krótkim a mocnym doświadczeniem egzystencjalnym.
Janusz Wiśniewski wielokrotnie sięgał do utworów z kanonu światowej literatury. Bardzo często jednak wplatał do nich cytaty z innych autorów. Teraz, jak przyznają aktorzy, skupił się wyłącznie na Mickiewiczu.
- "Dziady" dla teatru Janusza Wiśniewskiego wydają się czymś naturalnym - uważa Wiesław Komasa. - Są logiczną kontynuacją jego artystycznych poszukiwań. Ten spektakl w przeciwieństwie do wielu innych tworzonych jedynie z inspiracji danym utworem poparty jest głęboką analizą dzieła Mickiewicza, ale i wielką pokorą reżysera wobec autora. Janusz Wiśniewski wypracował w teatrze bardzo wyrazisty charakter pisma, a jednak współpracując z nim od lat i obserwując jego kolejne spektakle, mam wrażenie, że tworzy ciągle od początku.
Muzykę do "Dziadów" przygotowuje Jerzy Satanowski, choreografię - Emil Wesołowski. W 50-osobowej obsadzie także Jan Janga Tomaszewski jako Guślarz, Krzysztof Kwiatkowski jako Senator, Ewa Domańska jako Rolisonowa oraz Jadwiga Jankowska-Cieślak jako Archanioł.
- Mickiewiczowskie "Dziady" są bardzo mocno wpisane w reformę polskiego teatru - dodaje Wiesław Komasa. - Sięgali po nie tacy artyści, jak Wyspiański, Osterwa, Grotowski, Schiller, Bardini, Dejmek, Swinarski, czy Grzegorzewski. Mierząc się z tym utworem, chcąc nie chcąc najpokorniej wpisujemy się w kontynuację bardzo ważnych artystycznych poszukiwań.