Blood Brothers (z Londynu do Lublina)
Wielkie metropolie współczesnego świata są pełne kontrastów. Wystarczy czasem przejść kilka przecznic, skręcić o parę kroków, by ze świata dostatku, elegancji i wysokiego prestiżu wkroczyć w enklawę biedy, beznadziei, przestępczości. W przedstawieniu Bracia krwi ta granica dwóch światów przebiega przez środek ulicy. Wspólnie bawią się tu i dorastają Mickey i Eddie, przyjaciele, bracia z racji indiańskiego rytuału braterstwa krwi zawartego w dzieciństwie i, o czym nie wiedzą, prawdziwych więzów pokrewieństwa. Matka bliźniaków, obarczona wielodzietną rodziną, w trudnej sytuacji życiowej podjęła dramatyczną decyzję oddania jednego z braci bezdzietnej a zamożnej znajomej. W ten sposób jeden z bliźniaków przynależy do sfer uprzywilejowanych, drugi do plebsu.
Musical Willy’ego Russella — autora m.in. pamiętnej Edukacji Rity opowiada o ich losach, splatających się wśród dramatycznych okoliczności i gwałtownych uczuć — od miłości po śmiertelną nienawiść.
Podobnie jak nad bohaterami antycznej tragedii nad życiem Mickeya i Eddiego ciąży fatum. Tajemnicę łączącego ich związku krwi odkryją na moment przed tym nim krew ta zostanie przelana. Ów antyczny motyw połączony z wyrazistym folklorem wielkiego miasta, ze wszystkimi jego codziennymi problemami, rytmem życia i celnie oddaną problematyką społeczną krytycy uznali za jeden z największych walorów tego okrzykniętego rewelacją musicalu. Zaś publiczność od chwili pierwszych inscenizacji w Liverpoolu i Londynie w 1983 roku głosuje na Blood Brothers nogami. Widzowie wzięli sobie do serca radę jednego z krytyków, który pisał: „Nawet gdybyś miał ukraść uniform bileterki aby dostać się na spektakl — zrób to, nie pożałujesz”.
Przedstawienia Braci krwi w Lublinie — granych u nas po raz pierwszy w Polsce — rozpoczynają się od 10 marca. Przygotowania do premiery wymagały ogromnego nakładu sił i zapału, których jednak zespołowi Teatru Osterwy nie brakło. Reżyser, inscenizator, scenograf w jednej osobie — Andrzej Rozhin, który przywiózł aktorom w prezencie Blood Brothers prosto z Londynu zaraził swym zauroczeniem tym musicalem wszystkich współpracowników. Nic dziwnego. Oprócz niewątpliwych walorów literackich, dramaturgicznych, widowiskowych, dzieło Willy’ego Russella zawiera potężną dawkę bardzo pięknej muzyki, która jest ponadto jak w każdym słynnym musicalu, „mruczalna”. Takim terminem z repertuaru Kubusia Puchatka określa się muzykę o motywach wpadających w ucho zapadających w serce.
Wielką szansą i wyzwaniem są w tym musicalu zwłaszcza dwie główne role, które powierzone zostały Jackowi Gierczakowi i Robertowi Łuchniakowi. Stoi przed nimi niełatwe zadanie pokazania dzieciństwa bohaterów, procesu ich dojrzewania, borykania się z losem, dźwigania pierwszych trudnych doświadczeń — słowem przedstawienia w ramach jednego spektaklu całego życia Mickeya i Eddiego, rozdzielonych z wyroku Fortuny braci krwi.
Jeśli ktoś chce się przekonać jak działa antyczne fatum z pomocą współczesnych plag-atrybutów: narkotyków, broni, pokątnych interesów, pomocy i agresji powinien prędko udać się do teatru.
PS. Premierze towarzyszy wystawa grafiki i akwareli Leonti Dowwbusza z Białorusi.