Sushi, bigos i wisienki. O XXV Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych
XV Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi podsumowuje Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Zakończyła się jubileuszowa edycja najpopularniejszego łódzkiego festiwalu teatralnego. Po raz 25. mieliśmy możliwość ekspresowego zorientowania się w scenicznym mainstreamie.
Ewie Pilawskiej udało się złożyć program w spójną, ale nienudną całość, zróżnicowaną formalnie i - może nieco mniej - tematycznie.
Znacząca jest spinająca tę edycję festiwalu klamra. Pierwszym spektaklem był "Rok z życia codziennego w Europie Środkowo-Wschodniej" duetu Strzępka i Demirski, ostatnim - mistrzowski pokaz "Ułanów" Piotra Cieplaka, który na nowo przeczytał Jarosława Marka Rymkiewicza. Widz znalazł się pomiędzy sushi a bigosem. Zainspirowany kroniką Kitowicza, Demirski postanowił odmalować Polaków portret własny - tu i teraz, przez pryzmat np. all inclusive w Egipcie. A że Demirski i Strzępka mają ucho i oko, było i trafnie, i śmiesznie (choć niektóre dowcipasy grubą krechą narysowane). Wrócił trybalizm, ale coś nas jednak łączy: o, narzekactwo polskie!
Na finał zaserwowano publiczności zamiast deseru przyciężki bigosik: Rymkiewicza z prześmiewczą opowieścią o rozpadzie narodowych mitów, perspektywie schamienia (proletariat) i wynarodowienia (Unia Europejska!). Piotra Cieplaka Pastisz Prawdziwej Polskiej Komedii wyraźnie bawił publiczność, a w przerwach oblegane było obwoźne Muzeum Wszech-Ułaństwa Polskiego z kanapą omdleń, gablotą z wąsami i przystrojonym malwami okienkiem. Publiczność chętnie wchodziła w interakcje z eksponatami. Oblegany był stojak na bociany, które - po naciśnięciu przycisku - wydawały klekot podejrzanie kojarzący się z dźwiękiem karabinu maszynowego.
Nie wiem, w którym lustrze z większą przyjemnością (?) przejrzeli się widzowie, ja jestem za Demirskim, a linia podziału przebiega chyba tak, jak wynikało z panelowej dyskusji o Publiczności (temat XXV edycji festiwalu). W łódzkim Powszechnym starli się ze sobą dyrektorzy warszawskich teatrów - Maciej Englert (Współczesny) i Paweł Łysak (Powszechny). Zgadzam się z Łysakiem, że "Mein Kampf" (spektakl, mam nadzieję, zobaczymy w Łodzi za rok) jest książką młodości nas wszystkich.
Po co ci szczęście, jeśli możesz być normalna
Program zdominowała odmieniana przez wszystkie przypadki Polska. Nawet zrealizowany pod dotację ministerialną spektakl o Herlingu-Grudzińskim (mamy rok pisarza), "Ferragosto" w reż. Adama Orzechowskiego, skręca w stronę publicystyki. W efektownym zakończeniu Paczocha snuje przypuszczenia, co powiedziałby dziś autor "Innego świata" politykom i dziennikarzom - o Narodzie i Ojczyźnie - jako Żyd.
Żydzi to kolejny duży temat festiwalu, wyeksponowany przede wszystkim w koprodukcji łódzkiego Powszechnego z Teatrem Współczesnym w Szczecinie - "Wracaj" [na zdjęciu] w reż. Anny Augustynowicz. Nie jesteśmy gotowi na powrót naszych Żydów - uważa Przemysław Pilarski, autor nagrodzonego w Gdyni dramatu (zainspirował go słynny mural z OFF Piotrkowska). Ten spektakl dialogował ze spektaklem Marty Górnickiej, również formalnie. Wspólnota bywa niestety groźna, a w wykonaniu hejterów tytułowy "Hymn do miłości" zamieniał się w "Hymn do nienawiści".
Być może to konsekwencja dawki, ale wyraźnie poczułam, że męczy mnie już teatralna publicystyka. Festiwalową perełką (czy też, w metaforyce kulinarnej, wisienką) są dla mnie "Dawni mistrzowie" - kameralny, egzystencjalny spektakl Thoma Luza. Świetnie, że tym razem mieliśmy okazję obejrzeć zagraniczną produkcję nie w formie transmisji, tylko na żywo.
Ogromne wrażenie zrobiło na mnie też przedstawienie Teatru Śląskiego w Katowicach. "Pod presją" Mai Kleczewskiej ujmuje pochwałą radości życia. Niestety, społeczeństwo (jak mawia klasyczka) jest niemiłe. "Po co ci szczęście, jeśli możesz być normalna" - do rozwoju wypadków scenicznych świetnie pasuje tytuł autobiograficznej książki Jeanette Winterson. Widzom powinno się zabronić zaglądania do programu spektaklu, narzucającego publicystyczny trop interpretacyjny (te zębate waginy i wieszaki z okiem opatrzności...). "Pod presją" to nie spektakl o opresji wobec kobiet, raczej o zabijanej przez tzw. ogół rozkoszy nienormatywności.
Kobiety górą
Odtwórczyni głównej roli w "Pod presją", Sandra Korzeniak, to moje festiwalowe odkrycie. Nie było drugiej takiej roli, choć na wyżyny wzniosła się też Dorota Kolak w "Trojankach" Eurypidesa i Jana Klaty. Gdybym miała wskazać trzecie miejsce na podium, zarezerwowałabym je dla Anny Radwan monologującej o mężczyznach polskich ("Rok z życia codziennego w Europie Środkowo-Wschodniej"). XXV edycja Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych była zdominowana przez kobiety. Zabrakło roli męskiej na miarę Borysa Szyca w "Psim sercu" (ubiegłoroczny w pełni zasłużony zwycięzca).
W programie znalazły się spektakle genialne - "Dawni mistrzowie", "Pod presją", "Trojanki" - i nieco efekciarskie, dławiące się konwencją ("Instytut Goethego" z Wałbrzycha oraz tematyzujący proces ustanawiania kanonu "Popiół i diament" z Legnicy z "Wierszami o żołnierzach wyklętych" Jasia Kapeli). Brakowało mi (choć to chyba nie najlepsze określenie; raczej: chciałabym jeszcze zobaczyć) "Genialnej przyjaciółki", kolejnego spektaklu mogącego stanowić przeciwwagę dla politycznego wzmożenia. Być może Ewa Pilawska uznała, że podobną tematykę porusza "Pod presją"?
Program tegorocznej edycji jest częściowo zbieżny z Warszawskimi Spotkaniami Teatralnymi (na które jednak nie zaproszono krakowskiego Starego). W stolicy Łódź reprezentować będzie Teatr Jaracza, "Otchłanią" Jennifer Haley w reż. Mariusza Grzegorzka. Z ciekawością zobaczę "Holoubka syna Picassa" Sebastiana Majewskiego w reż. Julii Szmyt.
Wyniki plebiscytu publiczności:
Najlepszy Spektakl ex aequo spektaklom: "Dawni mistrzowie" w reżyserii Thoma Luza z Deutsches Theater w Berlinie oraz "Trojanki" w reżyserii Jana Klaty z Teatru Wybrzeże w Gdańsku.
Najlepsza Aktorka: Sandra Korzeniak za rolę w spektaklu "Pod presją" w reżyserii Mai Kleczewskiej z Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach.
Najlepszy Aktor: Radosław Krzyżowski za rolę w spektaklu "Rok z życia codziennego w Europie Środkowo-Wschodniej" w reżyserii Moniki Strzępki z Teatru Narodowego im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie.