Artykuły

"Kichot" wizualnie olśniewa, ale jest przegadany

"Kichot" wg Miguela Cervantesa w reż. Joanny Gerigk we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

"Kichot" Wrocławskiego Teatru Lalek to spektakl wizualnie olśniewający, w warstwie plastycznej dopracowany w każdym szczególe. Niestety, dramaturgicznie przegadany - tak jakby jego reżyserka nie dowierzała sile innych niż słowo teatralnych środków wyrazu

Nareszcie mamy lalki w Lalkach. Jakkolwiek absurdalnie brzmi ta konstatacja, to w odniesieniu do współczesnej sceny dla najmłodszych, która coraz częściej porzuca teatr formy na rzecz teatru dramatycznego, jest całkowicie uprawniona. Więc mamy lalki w Lalkach - i to jakie! Drewniane, detalicznie, z precyzją wykonane przez czeskich rzemieślników według projektów Jaroslava Doležala budzą zachwyt i podziw.

Razem ze scenografią Jana Polivki, czeskiego scenografa pracującego od lat w Polsce - o szkatułkowej konstrukcji, wieloplanowej - tworzą spójną całość, pozwalającą historię szalonych przygód bohatera powieści Cervantesa zmieścić w przestrzeni kameralnej sceny Wrocławskiego Teatru Lalek.

W obrazie "Kichot" jest więc zachwycający - z pewnością w warstwie wizualnej tworzy jedną z najpiękniejszych ilustracji do tej opowieści. A pod względem scenicznym to rzecz bardzo wymagająca dla animatorów - piątka aktorów (Kamila Chruściel, Marta Kwiek, Konrad Kujawski, Tomasz Maśląkowski, Sławomir Przepiórka) dwoi się i troi, żeby obsłużyć skomplikowaną machinę inscenizacyjną i ożywić ok. czterdzieści lalek pojawiających się na scenie.

Za "Kichota" zabrała się Joanna Gerigk, dla której ta realizacja od dłuższego czasu była artystycznym marzeniem. Jej adaptacja jest wierna fabularnym szczegółom - tak jakby reżyserka próbowała upchnąć niemal wszystkie zawiłości losów bohatera zapisanych przez Cervantesa w teatralną opowieść, która siłą rzeczy musi posługiwać się skrótem, metaforą.

Ta wierność okazała się zgubna, bo gubi się w niej interpretacyjny klucz zastosowany przez Gerigk. Kolejne potyczki Kichota, genialnie interpretowanego przez Tomasza Maśląkowskiego, okazują się w przestrzeni spektaklu nużące, bo powtarzają ten sam schemat walki z wyobrażonymi wrogami.

Pod tym względem, jeśli chodzi o inscenizację rycerskich przygód, teatr ze swoim arsenałem środków jest skazany na porażkę w starciu z kinowym obrazem - za to jeśli idzie o głębię postaci, eksplorację motywacji ich poczynań ma wiele asów w rękawie. Tutaj nie było szans, żeby je wszystkie wyłożyć na stół.

Gerigk zrobiła spektakl zanurzony w odległej o kilka wieków Hiszpanii - świadczą o niej gotycka fasada domu bohatera, same lalki, a nawet kostiumy animatorów czy warstwa muzyczna (nastrojowe kompozycje Sebastiana Ładyżyńskiego). Brakuje tu zmrużenia oka, uchylenia drzwi do współczesności.

Nie chodzi o to, żeby uwspółcześniać opowieść o Don Kichocie na siłę, ale żeby przez choćby drobne elementy inscenizacji pokazać, że ta historia może dotknąć współczesnego widza, że jej wymiar, głębia i moc są w stanie dosięgnąć nas, żyjących czterysta lat po Cervantesie.

Tymczasem jedynym bliskim współczesności akcentem jest przebój "Amor, amor, amor", znany z repertuaru Julia Iglesiasa - nuci go przez moment główny bohater.

Co nie oznacza, że ten stanowczo za długi, bo ponad dwugodzinny spektakl, jest pozbawiony momentów uderzającej głębi - staje się nie tylko piękny w obrazie, ale i fascynujący w treści wszędzie tam, gdzie twórcy wpuszczają w fabułę odrobinę powietrza, zawieszają postęp akcji na rzecz metafory - kiedy ożywają marzenia Kichota o wielkich podróżach, podbojach i walce z olbrzymami-wiatrakami, kiedy płoną książki w jego bibliotece, kiedy wreszcie w finale Dulcynea (Kamila Chruściel), krzepka chłopka z Toboso, doświadcza przemiany pod wpływem lektury odnalezionego listu błędnego rycerza.

I jest w tej teatralnej opowieści kilka wskazówek świadczących o tym, że ta przemiana miała być głównym tematem spektaklu. Że miała to być historia nie tyle o szaleństwie Alonso Quijano, co raczej o sile literatury, zdolnej budzić nas z letargu, wytrącać z monotonii codzienności, prowokować do tego, żeby próbować - na przekór wszystkim - marzenia zamienić w rzeczywistość.

Żeby jednak ta interpretacja mogła wybrzmieć, nie może tonąć w nadmiarze przygód, fabularnych zwrotów, detali, sytuacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji