Fińska babunia
Międzynarodowy Festiwal Szkół Lalkarskich w Białymstoku relacjonuje Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Starszej pani upadła laska. Potem zgasła żarówka. I to już Finom wystarczy, by zrobić spektakl
W Białymstoku od wtorku trwa Międzynarodowy Festiwal Szkół Lalkarskich. Studentów z 15 krajów (około 200 osób) łatwo w mieście zauważyć, jak przemieszczają się między dwoma miejscami (Białostockim Teatrem Lalek i Akademią Teatralną). Widać ich z daleka: kolorowe stroje i fryzury. I nożyczki - symbol festiwalu - w rozmaitej formie: na koszulkach, identyfikatorach, torbach. Spektakle grane są w ciągu dnia dwukrotnie, więc każdy może obejrzeć talenty kolegów z innego kraju. Najlepiej mają Litwini z Vilniaus Dailes Akademija (jedyna nieteatralna szkoła na festiwalu). Powiesili już wystawę scenografii i lalek w foyer BTL (czynna do niedzieli) i teraz mogą w spokoju oglądać przedstawienia innych.
- W naszej szkole nie ma reżyserii lalek, może dzięki tej wystawie nawiążemy współpracę z reżyserami? - ma nadzieję Julia Skuratova z Wilna. Niemki z Hochschule Fur Schauspielkunst "Ernst Busch" - berlińskiego wydziału lalkarskiego Wyższej Szkoły Sztuki Dramatycznej - nauczyły się już mówić paniom bileterkom "dzień dobry" całkiem zgrabnym polskim.
Wczoraj prezentacje zaczęli gospodarze festiwalu - studenci naszej Akademii Teatralnej, pokazując spektakl "W domu Ojca mego jest mieszkań wiele" [na zdjęciu]. Rzecz ciekawa, tylko zdecydowanie przydługa. Na scenie otoczonej widzami zaznaczono paskami maleńkie pokoiczki; a każdy zamieszkiwany przez inną postać; a każda - z innej epoki. 21 postaci zupełnie bez słów, przy muzyce, gestykulacją opowiadały swoje historie. Porażki i nadzieje, poczucie samotności i radości. Nie mieliśmy tu tradycyjnej formy lalkowej, ale aktorzy w maskach zakrywających twarze - sami zachowywali się jak mechanicznie poruszane lalki.
Serca wszystkich podbili wczoraj Finowie z Akademii Sztuki w Turku ze zbiorem etiud. Wśród nich: znakomita "Granny" (Babunia), prezentacja dowodząca, że wystarczy jedna lalka, aktor i talent animacyjny tegoż. Outi Sippola użyczyła lalce tułowia, spódnicy i nóg, kryjąc się za głową "babuni". I przez dwadzieścia minut, naśladując starcze ruchy, opowiedziała, bez słowa, historię starej kobiety, której życie toczy się między krzesłem a oknem. Równie ciekawe były i inne etiudy, m.in. "Okon Fuoko" - rzecz o japońskim Pigmalionie, który ożywia swoją lalkę, czy "Golemanual" - historia mężczyzny, którego ręce zaczęły żyć własnym życiem.
Wieczorem w kawiarni Fama zaczął działać klub festiwalowy. Na ulice - a konkretnie Rynek Kościuszki - aktorzy wylegną w piątek.