Artykuły

Marina Abramović za pół darmo. Polemika z Sylwią Chutnik

Artyści wizualni w Polsce to w przeważającej liczbie prekariusze. I co się dziwić, skoro nawet intelektualiści uważają, że wydać 50 złotych za spotkanie z wybitną artystką, to zbyt wiele - pisze Paulina Reiter w Wysokich Obcasach - dodatku do Gazety Wyborczej.

"Stać mnie na bilet do galerii i marzyłam, aby zobaczyć Abramović na żywo, bo to jedna z tych artystek, które wycinałam sobie z gazet jako nastolatka i wieszałam nad biurkiem. Ale nie mam zamiaru płacić takiego hajsu za 'spotkanie z ciekawym człowiekiem', bo jest to zwyczajnie niemoralne" - pisze w felietonie na łamach "Wysokich Obcasów" Sylwia Chutnik, dołączając do szumu, który zrobił się wokół wystawy "Do czysta", ogromnej retrospektywy najsłynniejszej na świecie (żeby nie powiedzieć najwybitniejszej) obecnie performerki Mariny Abramović.

O jakim "hajsie" mówimy? Bilet na wernisaż 8 marca z udziałem artystki kosztował 50 złotych (kilkaset biletów sprzedanych zostało w kilka sekund), kolejne osoby chcące więc bojkotować wernisaż mogą sobie już darować kontestowanie ich sprzedaży. Bilet na spotkanie z Mariną Abramović kolejnego dnia - 75 złotych.

Bilet wstępu na wystawę kosztuje 25 złotych.

Czy to tak dużo? Tak, dla niektórych 25 złotych za bilet to jest bardzo dużo (dla osób spoza Torunia dochodzi koszt pociągu). Uczestniczenie w kulturze nie jest tanie, niestety. Kosztują książki, bilety do kina, wystawy i koncerty... Czy kogoś oburza jednak, że bilety na The Rolling Stones są drogie? Być może przy okazji rozmowy o wernisażu wystawy Abramović ujawniło się to, że artyści wizualni są dla nas na szarym końcu, jeśli chodzi o zainteresowanie czy szacunek. I choć internet kipi od gniewu, że performerzy, którzy mają odtwarzać performance Abramović, zostają wynagrodzeni stawką 25 euro za godzinę (czyli niską), to sami nie jesteśmy gotowi wydać 50 złotych za spotkanie z najwybitniejszą artystką body artu.

"W kraju protestów różnych grup zawodowych i społecznych, gdzie dzieciaki nie dojadają, a ludzie wyrzucani są na ulicę, bo nie mają, jak płacić za czynsz, płacenie takiej kasy jest po prostu upiorne. Kiedy idę do Teatru Wielkiego i płacę również za drogi bilet, to wiem, że tym samym dokładam się do kurtyny, setki ludzi na scenie i w orkiestronie oraz do utrzymania budynku. Widzę tego sens. Kiedy jednak mam zapłacić tyle samo za jedną wystawę i możliwość zobaczenia w tłumie jednej osoby (choćby wybitnej), to czuję się oszukana. Bo nagle feministyczne tematy obecne w sztuce stają się zabawą dla bogatych snobów. Nie tak miało być. Sztuka i tak nie jest czymś masowym w naszym kraju i ludzie niechętnie za nią płacą. Wolą zapłacić 30 zł miesięcznie za dostęp do platformy telewizyjnej, a i tak to czasem koszt, który muszą z kimś dzielić. Robienie dodatkowej zasieki w postaci cen biletów jest czymś co najmniej dziwnym" - pisze Chutnik.

Pojawienie się wystawy Mariny Abramović i samej artystki w różnych krajach wywołuje różne skandale i reakcje.

We Włoszech, przy brzegach których toną uchodźcy, skandalem było hasło, które Abramović wymyśliła dla słynnych regat "Wszyscy płyniemy na tej samej łodzi".

W różnych katolickich krajach aktywiści pro-life oprotestowywali jej wystawy, bo Abramović otwarcie przyznaje się w swojej autobiografii do tego, że miała trzy aborcje. W Polsce skandal dotyczy pieniędzy. To bardzo ciekawe, bo pokazuje, że jedną z największych naszych bolączek jest to, że jesteśmy nadal ubogim krajem, którego obywatele wiecznie muszą na wszystkim oszczędzać.

Tym bardziej cieszę się, że będę mogła pojechać do Torunia i zobaczyć tę słynną wystawę dokumentującą 50 lat pracy Mariny Abramović, pokazującą ponad 120 obiektów, filmów oraz odtwarzającą część słynnych akcji za jedyne 20 złotych, a nie oszczędzać na bilet lotniczy do któregoś z europejskich krajów, gdzie takie wystawy są pokazywane. Jesteśmy nadal na peryferiach i wiele znakomitych artystów do nas nie trafia. Cieszmy się więc, że za cenę przysłowiowych już trzech latte możemy zobaczyć dorobek legendarnej Mariny Abramović.

Jeśli oburzenie wokół wystawy "Do czysta" ma dla mnie jakąś wartość, to o tyle, że podnosi kwestię wynagrodzeń artystów - i tę dyskusję warto kontynuować.

Artyści wizualni w Polsce to w przeważającej liczbie prekariusze i co się dziwić, skoro nawet intelektualiści uważają, że wydać 50 złotych za spotkanie z wybitną artystką to zbyt wiele.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji