Bywalec sądzi, że... Łódź bardzo smutna
Choć nie było spektakularnych skandali (nikt niczego nie ukradł, nikogo nie zamordował) to jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że życie kulturalne naszego miasta kojarzyć się może ze stojącą wodą - pisze Michał Lenarciński o mijającym sezonie artystycznym w Łodzi.
Jutro recenzenci teatralni wręczać będą Złote Maski ludziom teatru. Zrobią to już po raz 15. Gdy uroczystość debiutowała, gościny użyczał jej Teatr im. Jaracza. Później bywało rozmaicie: a to w Studyjnym, a to w Nowym, to w Muzycznym, to znów w Muzeum Historii Miasta maski wręczano. Najczęściej jednak laureaci odbierali nagrody w światłach Teatru Wielkiego.
Zwykle uroczystość "maskową" uświetniały nadzwyczajne występy gwiazd: raz była to światowej sławy sopranistka Barbara Hendriks, innym razem Gwendolyn Bradley, to znów St. Petersburski Teatr Baletu Borysa Ejfmana. Rok temu "maskom" zza kurtyny przyglądał się "Kandyd" [na zdjęciu] - dziś już świętej pamięci, dyrekcja z afisza zdjęła musical Bernsteina. W tym roku opera nie mogła przyjąć recenzentów, bo właśnie rozpoczyna remont. Za to za rok... Będzie się działo! Miejmy nadzieję. Maski tegoroczne powróciły zatem w miejsce "pierworodne". Czy odżyją sentymenty? Okaże się jutro.
Zbliżający się koniec sezonu przynosi "Bywalcowi" niekoniecznie radosny nastrój. Choć nie było spektakularnych skandali (nikt niczego nie ukradł, nikogo nie zamordował) " to jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że życie kulturalne naszego miasta kojarzyć się może ze stojącą wodą. Znikąd też nie dało się poczuć ożywczego powiewu wiatru. Więc jak ta Łódź ma płynąć? Nagrody i systematycznie rosnąca liczba festiwali nie popchną jej na szerokie wody. Tym bardziej, że zewsząd coraz bardziej widać biedę i przygnębienie. Smutna końcówka sezonu.