Miłość w czasach zagłady
Jutro w ruinach Teatru Miejskiego — premiera opery Carmen, przygotowanej przez Gliwicki Teatr Muzyczny
Marlena Polok-Kin: Do premiery pozostało zaledwie kilkadziesiąt godzin. Nie pytam więc jaka będzie gliwicka Carmen, ale jaka jest?
Paweł Szkotak: Carmen to historia o miłości. Ale także o wolności, śmierci, okrucieństwie. I to się w naszym przedstawieniu na pewno nie zmieni; nie będziemy poprawiali Bizeta. Natomiast nowe będą czasy, w których nasza Carmen się rozgrywa. Akcję przenieśliśmy bowiem do Hiszpanii lat trzydziestych, czyli ogarniętej wojną domową. To jest klimat Guerniki Picassa, krwawej karty w hiszpańskich dziejach. Kostiumy, a także rekwizyty, także inspirowane są realiami z lat 30. Zostaną też wykorzystane bardzo interesujące plakaty propagandowe.
Będzie to więc Carmen uwspółcześniona.
Zależało mi na tym, aby była to Carmen współczesna z jednej strony, jednak na tyle osadzona w jakimś historycznym kontekście, abyśmy mogli na nią spoglądać z pewnego dystansu. Ta wojna z lat trzydziestych to jeden z najtragiczniejszych momentów w historii Europy. To są przecież początki faszyzmu. Wojna domowa w tle powoduje, że wszystkie wybory bohaterów tej opery są jeszcze bardziej dramatyczne. To znaczy ich życie jest kruche, w związku z tym w jakimś sensie żyją chwilą.
I do tego sceną tych wydarzeń są Ruiny Teatru Miejskiego, także nieodłącznie związane z wojną.
Myślę, że ten pomysł przeniesienia opery w czasy wojny domowej wziął się właśnie stąd. Kiedy zobaczyłem po raz pierwszy ruiny teatru spalonego dla kaprysu przez żołnierzy — nie miał on przecież żadnego strategicznego znaczenia, był to tylko akt barbarzyństwa — pomyślałem, że wojna jest bardzo ważnym tłem, na którym jeszcze wyraziściej da się pokazać tragiczne losy bohaterów Bizeta. Ruiny są naturalną scenografią do tego przedstawienia. Grałem tu z Teatrem Polskim Martwą królewnę Nikołaja Kolady. Zresztą scenografia inscenizacji pomyślana została przez Izabelę Kolkę tak, aby wpasowywała się już w zastaną rzeczywistość. Jest niejako przedłużeniem ruin, jeśli chodzi o fakturę, kolor, materiały.
Czy nawiąże pan w spektaklu do Carmen Funebre, słynnego przedstawienia Biura Podróży z 1994 roku?
W pewnym sensie. Z tą różnicą, że tamta Carmen opowiada o wojnie wprost, w gliwickiej — wojna stanowi tło ludzkich wyborów.
Powiedział pan w jednym z wywiadów, że marzy o reżyserowaniu klasyki. Czy w Gliwicach spełniły się pańskie marzenia?
Rzeczywiście, zawsze chciałem się zajmować operą. Cieszę się, że stało się to właśnie dzięki gliwickiej Carmen. Zapraszam państwa do tego niezwykłego miejsca, jakim są Ruiny Teatru Miejskiego w Gliwicach i do smakowania jednej z najpiękniejszych w historii oper.
Premiera w pigułce
Carmen to największa produkcja w dotychczasowej historii teatru w Gliwicach: w sumie w spektaklu weźmie udział 150-osobowy zespół artystyczny (blisko 20 solistów, 20-osobowy chór GTM, Zespoły Wokalne Akademii Muzycznej w Katowicach w składzie 30 osób, 15-osobowy chór dziecięcy, 20-osobowy balet GTM oraz licząca ponad 40 osób orkiestra GTM).
W rolę Carmen wcieli się światowej sławy śpiewaczka Małgorzata Walewska. W rolę Don Josego — Marcello Bedoni, który.da także próbkę swoich umiejętności jako były komandos! Reżyser zamienił „normalny” układ miejsc scena-widownia. Akcja rozgrywać się będzie na byłej widowni i balkonach teatru, publiczność zasiądzie na dawnej scenie. W spektaklu pojawią się m.in. lalkarze, szczudlarz, a funkcję byka będzie pełniła konstrukcja wzorowana na tych, które wykorzystuje się w hiszpańskich szkołach toreadorów. Szkotak zadebiutuje jako reżyser opery. Carmen to także debiut choreografa Jacka Badurka, tworzącego do tej pory głównie musicale. (maki)
Paweł Szkotak
Z wykształcenia reżyser i psycholog kliniczny. Należy do najbardziej cenionych i nagradzanych twórców młodszego pokolenia (rocznik 1965). Założyciel i dyrektor Teatru Biuro Podróży, jednego z najciekawszych teatrów alternatywnych w kraju — który ma własny, rozpoznawalny język i indywidualne, wyraźne przesłanie. Obecnie jest dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Polskiego w Poznaniu. Jak mówi, aby popracować nad gliwicką Carmen w macierzystym teatrze wziął urlop. W teatrze fascynuje Szkotaka jego tymczasowość, kruchość i ulotność. Mówi o tym trawestując fragment wiersza ks. Jana Twardowskiego: „Spieszmy się kochać teatr, bo szybko przemija. Pozostaje tylko w zapisach, fotografiach. Teatr nie może nas przeżyć, a obrazy, rzeźba, muzyka — pozostają”.