Artykuły

Upadanie

Wałbrzyski spektakl zaczyna się monologiem zmęczonego Stwórcy. „Na początku było pięknie" — mówi poruszający Włodzimierz Dyła. „Choć już wtedy mógłbym opowiedzieć o nożu w sercu wbitym najłatwiej — przez łopatkę, o wagonach i gazie, zastrzykach i bruzdach wisielczych". Niewielki kontener stojący pośrodku sceny to jedyny element scenografii. To w nim, między umywalką i kanapą, wśród starych gratów, wegetuje Bóg Ojciec przyglądający się z rezygnacją temu, do czego zdolny jest człowiek. W przedstawieniu luźno inspirowanym komiksem Maus Arta Spiegelmana mysia głowa jest tylko przechodnim znakiem inności, zawsze wzbudzającej wrogość. Nosi ją homoseksualista, którego rodzice chcą za wszelką cenę wyleczyć, i kobieta z Bliskiego Wschodu, która błogosławi, a jednocześnie przeklina swoje potomstwo. To nie będą dzieci szczęścia, większość z nich martwa dopłynie do brzegów lepszego świata. Reżyser Mirek Kaczmarek serwuje widzowi mocne obrazy pogardy we współczesnym świecie, zmontowane niczym efektowny komiks. W tym ponurym świecie zjawia się także Zbawiciel (Piotr Mokrzycki), ale już tylko w roli skompromitowanego idola. Nie ożywi Łazarza w obozowym baraku, nawet z chodzeniem po wodzie sobie nie radzi. Asymiluj się — poucza Jezusa Myszka Miki. Wie, co mówi, ją też Disney musiał poprawiać kilkadziesiąt razy, zanim wreszcie zniknęły nazbyt semickie rysy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji