Artykuły

Cielecka na randce z robotami

Jaki będzie teatr za sto lat? To pytanie postawił kilkorgu artystom Nowy Teatr. Ale reżyserkę Annę Karasińską bardziej zajmuje to, jaki będzie świat jutro; albo to, czego się boimy dzisiaj.

Przyszłość wyobrażamy sobie najczęściej jako dystopię. Tu nie będzie inaczej. W ciągu jednej godziny i 24 minut Karasińska robi przegląd potencjalnych przyrodniczych katastrof, cybernetycznych szans na szczątkowe i mizerne przetrwanie ludzkości, wreszcie — prób emocjonalnego odnalezienia się „ostatnich ludzi", nieco naiwnych w swoim osamotnieniu na tle cichego, apokaliptycznego krajobrazu.

Wyczarowuje te obrazy z najprostszych, ale bardzo przemyślanych gestów. Oprócz nieco księżycowej, abstrakcyjnej scenografii Anny Met złożonej z jednego obiektu, są tu tylko aktorzy — ale jacy! Magdalena Cielecka, Dobromir Dymecki, Monika Frajczyk, Bartosz Gelner i Magdalena Popławska potrafią paroma gestami (warto zwrócić uwagę na choreografię Mary Szydłowskiej) czy dwoma słowami kwestii stworzyć spójny świat, przykuć uwagę magnetyczną obecnością, wprawić w głupkowaty śmiech albo błyskawicznie uciszyć.

Karasińska: 2118 to pierwszy odcinek teatralnego cyklu o przyszłości w Nowym Teatrze, kuratorowanego przez Tomasza Platę. Wcześniej wymyślił on głośne cykle w Komunie Warszawa: „Re//mix" i „Mikroteatr". W ramach tego ostatniego najciekawsi artyści polskiego teatru mieli przygotować spektakle o długości 16 minut. Wzięła w nim też udział Anna Karasińska, dla której minimalizm to znak firmowy.

Kojarzona najczęściej z debiutanckim hitem Ewelina płacze z TR Warszawa Karasińska wypracowała własną, charakterystyczną estetykę. Siła jej teatru bierze się z dwóch rzeczy: precyzyjnej pracy z aktorami i poetyckiego, autorskiego tekstu. Krótkie zdania łączą melancholię z ironicznym dystansem; to jednak taki rodzaj ironii, który nie unieważnia wypowiadanych słów. Niechętni jej stylowi mówią, że powtarza prostą formę, ale jej kolejne przedstawienia różnią się od siebie jak dzieła jednego malarza — poruszają różne tematy, testują różne jakości i warstwy w ramach jednego wymyślonego świata. Czasem skupiają się bardziej na grze z tożsamością aktora, czasem na wyobraźni widza, czasem znów — jak w Nowym — na rozgrywce z obrazem, ze scenicznym „pokazywaniem".

A co pokazuje ta piątka ludzi na prawie pustej scenie? Randki z robotami, święto wyobraźni na oceanie śmieci, beznadziejna próba uratowania ostatniej pozostałej przy życiu ośmiornicy, wreszcie — ocalony w kapsule samotny człowiek, który uczy się znaczenia dawnych uczuć od maszyny. Wszystko to znamy jak nie z klasyki mrocznego s.f., to z Black Mirror. Ale Karasińska daje tym kliszom tkliwość, intensywność, odkleja je od banału. Rzadko używam w odniesieniach do sztuki słowa „piękno", ale ten spektakl jest właśnie piękny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji