Bo miłość najważniejsza jest
"Seks dla opornych" Michele Riml w reż. Dominika Nowaka w Nowym Teatrze w Słupsku. Pisze Daniel Klusek w Głosie Pomorza.
"Seks dla opornych" to walentynkowa propozycja słupskiego Nowego Teatru. Kameralna, czasem nawet intymna historia małżeństwa w średnio wieku wzrusza i bawi. Daje recepty, choć bez natrętnego dydaktyzmu.
"Seks dla opornych" to bijąca na całym świecie rekordy popularności komedia obyczajowa opowiadająca walkę o siebie i związek pary małżeńskiej z pokaźnym stażem. Po 25 latach bycia razem Alice i Henry przeżywają kryzys. Jadą więc na weekend do luksusowego hotelu, by w nowym otoczeniu próbować uratować swój związek. Uzbrojona w podręcznik "Seks dla opornych" para stara się poszukać remedium na nudę w sypialni.
Na scenie widzimy Hannę Piotrowską i Krzysztofa Kluzika. Choć tytuł przedstawienia miłośnikom pikanterii na scenie daje nadzieję na śmiałe i odważne poczynania bohaterów, rzecz jasna nic takiego się tam nie wydarza.
Spektakl anonsowany jest jako komedia, ci jednak, którzy chcą go zobaczyć tylko po to, żeby śmiać się przez ponad godzinę, mogą się zawieść. Choć humoru, głównie sytuacyjnego, w tej adaptacji jest sporo, "Seks dla opornych" to jednak przede wszystkim przedstawienie obyczajowe. Bo jeśli śmiejemy się, to głównie z samych siebie.
Siłą tego tekstu jest bowiem fakt, że osadzony jest bardzo blisko życia przeciętnego widza. Jest lustrem, w którym można popatrzeć na siebie i zobaczyć, że będąc małostkowymi, często jesteśmy też groteskowymi. Stojąc z boku, widać to bardzo wyraźnie.
Historia opowiada o emocjach i na emocjach bazuje. Bardzo często na skrajnych. Stąd też i skrajne środki artystycznego wyrazu.
"Seks dla opornych" jest w związku z tym spektaklem bardzo aktorskim. Od Hanny Piotrowskiej i Krzysztofa Kluzika wymaga więc ogromnej precyzji i dyscypliny. Gdy to się udaje, publiczność dostaje mądrą opowieść o tym, jak dbać o partnerkę/partnera, jak ze sobą rozmawiać, a nie tylko do siebie mówić, i jak ważne jest, by siebie słuchać, a nie tylko słyszeć. Wszystko to podane jest bez nadmiernego dydaktyzmu. Jest za to miejsce na wzruszenie.
- To bardzo wyczerpujący spektakl, zarówno fizycznie, jak i psychicznie - mówi Hanna Piotrowska. - Grając, dotykamy bardzo głęboko uczuć. Dlatego w scenach finałowych musimy się pilnować, aby powstrzymać się od takich reakcji, jak widzowie na scenie. To trudne, bo to przedstawienie dotyczy każdego z nas, jest o nas.
- Widzowie w średnim i nieco starszym wieku widzą w tym przedstawieniu nie tylko problemy, z którymi być może sami się stykają, ale również mogą poznać gotowe recepty na ich rozwiązanie - mówi Dominik Nowak, reżyser przedstawienia. - Liczymy na to, że dla naszych widzów będzie to bardzo miły początek romantycznego wieczoru.
Kameralny spektakl grany jest na małej scenie. Na długo przed premierą cieszył się już zainteresowaniem widzów, dlatego w najbliższych tygodniach zagrany będzie kilkanaście razy. W lutym: 14 (godz. 17, 19), 15 (godz. 19), 16 (godz. 17, 19), 17 (godz. 18). W marcu: 4 (godz. 18), 8 (godz. 17, 19), 23 (godz. 17, 19), 25 (godz. 17, 19). W kwietniu: 8 (godz. 17, 19).
Seks, czy nawet jego obietnica, zawsze zwiększa zainteresowanie potencjalnych odbiorców sztuki. Z pewnością to również zapewni sukces frekwencyjny najnowszej propozycji Nowego Teatru. Ale prawdziwym sukcesem będzie, jeśli widzowie po spektaklu zobaczą też solidnie wykonaną aktorską i realizacyjną robotę. Są na to duże szanse.