Strach w wielkim lesie
"Strach ma wielkie... zęby" Karoliny I. Kalety w reż. Laury Sonik w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze Aram Stern w Teatrze dla Was.
Ostatnia premiera w Teatrze "Baj Pomorski" celnie wpisuje się w to, co w naszym kraju od niedawna spotyka drzewa, a już całkiem dawno naraża wszelkie inności na kompletny brak szacunku, choć nie są iglaste. Dramat "Strach ma wielkie... zęby" Karoliny I. Kalety został wyróżniony w konkursie "Szukamy polskiego Szekspira" i jest prapremierą tego tekstu oraz jednocześnie debiutem młodej autorki na teatralnej scenie.
Sztuka niesie z sobą także bardzo mądry humanistyczny przekaz do najmłodszych: konflikty społeczne warto rozwiązywać poprzez dialog, a nie strach. Ten zawsze obróci się przeciw straszącym, nawet jeśli stać będzie za nimi siła leśnej władzy. Zanim jednak zacznie się temperamentna akcja spektaklu, realizatorzy z młodą, zdolną reżyserką, Laurą Sonik, na czele delikatnie wprowadzają małego widza w magiczny świat teatru: z widowni, stopniowo, z humorem i wyczuciem. Kiedy ktoś jest małym człowieczkiem, wspaniale potrafi przecież wyobrazić sobie swój świat zabaw, z niczego zrobić królestwo bajek i dokładnie tak też dzieje się na małej scenie "Baja Pomorskiego". Laura Sonik tym tropem prowadzi cały spektakl, przy tym bardzo konsekwentnie i z subtelnym instynktem nadaje mu kierunek: mały widz nie musi przecież widzieć wszystkiego, czasem coś usłyszy, innym razem poczuje lub to sobie pięknie wyobrazi.
Ileż przy tym dzieje się na scenie! Główna bohaterka - maleńka Mysz (Dominika Miękus), z powodu swoich mikrych rozmiarów ignorowana przez większych mieszkańców lasu, postanawia za wszelką cenę zaciekawić ich swoją osobą i jak sama mówi z ich spokojnego życia uczyni "hollol". Zrobi to przy tym bardzo prostym sposobem, jakim - nie zdradzę, a efekt i panika na scenie (nie widowni) murowane! Śmiechu przy związanych z tym perypetiach leśnych stworzeń będzie wiele, a sama akcja raz po raz przeniesie się na widownię - więc trzeba być czujnym! Poza samym tekstem Karoliny I. Kalety mocną stroną tego spektaklu jest również, a może przede wszystkim, fantastyczna kooperacja twórcza reżyserki ze scenografką (Justyna Bernadetta Banasiak). Scenerię pachnącego lasu wypełnia tutaj szereg niezwykłych rekwizytów wykonanych z pieńków drewna, rur kanalizacyjnych czy stosów skrzynek i "ekologicznych" lalek. Już choćby lalka Sarny animowanej przez czworo aktorów potrafi zachwycić finezją, a nie jest to jedyny podziw - gdyż najważniejsza jest gromada! Grupa nie bezosobowa, bierna, często w teatrze montowana z postaci drugoplanowych, lecz zbiór indywidualności o różnych reakcjach i zwierzęcych postawach. I to jakże stosownie obsadzonych! Krzysztof Parda w roli Wiewióra wspaniale, niczym archaiczny aeronauta wspiera przyjaciółkę Myszkę w jej problemach. Sarna Agnieszki Niezgody wręcz unosi się nad sceną, Łoś Mirosława Szczepańskiego zachwyca dostojeństwem, Borsuk Jacka Pysiaka rozczula delikatnością, a Sroka Edyty Soboczyńskiej świetnie oddaje ptasi cięty charakter! Wreszcie Mysz bezkonkurencyjnej jak zwykle Dominiki Miękus po przemianie w leśnego potwora bawi do łez małych i dużych.
Perfekcyjne założenia realizacyjne podkreśla muzyka Miłosza Markiewicza, obok instrumentów perkusyjnych pełna także odgłosów lasu, szumu drzew, ryków, krzyków i innych dźwięków niezwykle pięknie naświetlających klimat przedstawienia. Dawno już na małej scenie Teatru "Baj Pomorski" nie było tak precyzyjnego spektaklu dla najmłodszych i trzeba mieć nadzieję, że współpraca ze zdolną reżyserką będzie kontynuowana.