Joanna Nie od aniołów
JOANNA POKOJSKA do swojego zawodu podchodzi jak aktorka starej daty. Najważniejszy jest teatr! Nie wyobraża sobie, że mogłaby odwołać próbę, by pójść na casting. Teraz marzy o roli Julii. Zagrałaby ją jako silną dziewczynę, zbuntowanego łobuziaka.
Całą scenę zagarnia dla siebie. Niewysoka, nieokiełznana, zwinna. Rolami w Ateneum i na Scenie Prezentacje pokazała nieprzeciętny talent. Potwierdziła go w Pokojówkach, ostatniej premierze teatru Ateneum. Joanna Pokojska zadziornie i z pasją zagrała Claire.
Moja fascynacja teatrem zaczęła się późno. W liceum interesowałam się malarstwem, rysunkiem. Nie zdecydowałam się jednak zdawać na ASP, bo przestraszyła mnie chemia na egzaminach. Do aktorstwa przekonałam się dopiero po sukcesie, jaki odniosłam w jasełkach. Za to szkolne przedstawienie dostaliśmy z klasą nagrodę na jakimś festiwalu. Nie złożyłam papierów do warszawskiej Akademii Teatralnej, bo tam przyjmują klasyczne piękności. Za drugim podejściem dostałam się do łódzkiej Filmówki.
Nie umiem opowiadać o moich postaciach. Do Łodzi przyjechał kiedyś dyrektor teatru, żeby zobaczyć mnie w Amadeuszu Schaeffera. To było przedstawienie dyplomowe, a ja grałam Konstancję.
- Powiedz mi, dziecko, czym się kieruje twoja bohaterka? - zapytał, - Miłością - odpowiedziałam. - Czym jeszcze? - drążył temat. Wykrztusiłam zakłopotana: - Nie wiem. Wiedziałam za to, że uwielbiałam ją grać.
Jestem pazerna na pracę. Powiedział mi to dyrektor Gustaw Holoubek po premierze Pokojówek Jeana Geneta. To prawda, gram jedną rolę i już chciałabym spróbować czegoś innego. Czy to źle? Na castingi raczej nie chodzę. Chyba że w teatrze nic się nie dzieje, a ja mam wolne. Teatr jest dla mnie priorytetem. Nie wyobrażam sobie, żeby z powodu mojego castingu odwołano próbę, w której uczestniczy przecież wiele osób. Uważam to za brak profesjonalizmu.
Pokojówki to potwornie trudny tekst dla aktora, ale też piękny i poetycki. Praca nad nim dużo mnie kosztowała. Chyba udało się pokazać, że także w Ateneum powstają odważne przedstawienia. Moje spotkanie z reżyserką Eweliną Pietrowiak było naprawdę fajne. Zainspirowała mnie i trochę pojechałyśmy. Kiedy pracuję, nowa rola pochłania mnie całkowicie. Nie mogę spać, jeść, ze zdenerwowania prawie chodzę po ścianach. Uczę się nabierać dystansu. Staram się też, by role emocjonalnie mnie oczyszczały. Chcę w ten sposób wyrzucić z siebie uczucia, których nie mogę pokazać w życiu. Żałuję, że jeszcze nie zagrałam Julii. Zazwyczaj robi się z niej mimozę, a u Szekspira jest zbuntowanym łobuziakiem. Musi nim być, skoro rzucał się w taką ryzykowną miłość! Dodałabym więcej odwagi. Może ktoś mnie obsadzi.