Żebrowski i Kot tylko dla dorosłych
Tomasz Kot i Michał Żebrowski zagrają w spektaklu "Samotny Zachód", ich role odbiegają od ich dotychczasowego wizerunku.
- To prasa kolorowa kreuje naszą wspólną pracę w Teatrze Nowym Praga na konfrontację. Taka opinia nas zawstydza. Na scenie aktor konfrontuje się przede wszystkim ze sobą. A im lepszy partner, tym ty sam jesteś lepszy - podkreślają Michał Żebrowski i Tomasz Kot. Od piątku zobaczymy ich w przedstawieniu "Samotny Zachód" w Fabryce Trzciny. Stworzą role odbiegające od ich dotychczasowego wizerunku.
Z propozycją wspólnego przedstawienia do reżysera Eugeniusza Korina przyszedł Michał Żebrowski.
- Cenię Michała jako aktora. Zaproponowałem mu kilka tekstów, on wybrał sztukę irlandzkiego dramatopisarza Martina McDonagha - mówi reżyser.
- "Samotny Zachód" to rzecz niezwykle wzruszająca. Bardzo współczesna i, mimo że rozgrywa się w Irlandii, uniwersalna. Gdyby zmienić bohaterom imiona, historia mogłaby zdarzyć się w Polsce - tłumaczy Żebrowski. Sztuka maluje obraz degrengolady: upadku podstawowych wartości i intelektu. Bohaterami są Coleman i Valene, antypatyczni, leniwi bracia, którym życie upływa w fotelu. Całymi dniami obrzucają się wyzwiskami (ze względu na natężenie przekleństw spektakl przeznaczony jest dla widzów dorosłych) oraz spożywają chrupki za 17 pensów i bimber, którym handluje obwoźnie licealistka (w tej roli 19-letnia debiutująca w teatrze Natalia Rybicka). Valene jest niczym upadły księgowy z nerwicą natręctw, Coleman zaś to prowincjonalna i amoralna wersja Jamesa Deana. Zabija ojca, gdy tamten "czepia się jego fryzury".
- Obu panów trudno sobie w tych rolach wyobrazić - przyznaje Eugeniusz Korin. - Michał Żebrowski, amant kina polskiego, będzie grał gnuśnego wydrwigrosza, natomiast Tomasz, Kot ulubieniec sitcomów, wcieli się w rolę "mordercy z zasadami" - dodaje.
Zdaniem odtwórców głównych ról teatr daje większą możliwość pogłębienia postaci niż kino czy telewizja.
- Każdy inteligentny aktor stara się poszerzać repertuar, doskonalić warsztat, niezależnie od tego, czy został zaszufladkowany jako amant, czy aktor charakterystyczny - twierdzą. O wyborze Tomasza Kota zadecydowały, jak mówi reżyser, predyspozycje psychofizyczne. - Jest idealny do roli Colemana - stwierdza krótko Eugeniusz Korin.
- Poza tym Tomek to zdolny, wrażliwy aktor - dorzuca Michał Żebrowski.
Braciom towarzyszy na scenie Ojciec Welsch (Piotr Kozłowski) - zakała parafii, histeryczny ksiądz z zaawansowanym problemem alkoholowym. Czy zatem "Samotny Zachód" to opowieść o kryzysie męskiego świata?
- Ja myślę, że w tej sztuce nie ma płci. Jest człowiek upodlony przez byt. Tkwi tu też pytanie o Boga, który nas stworzył na swój obraz i podobieństwo, podczas gdy ów obraz uległ skrajnej deformacji - podsumowuje reżyser.
Premiera spektaklu "Samotny Zachód" w reżyserii Eugeniusza Korina w piątek o godz. 19 w Teatrze Nowym Praga (Fabryka Trzciny), ul. Otwocka 14. Bilety 35 zł.