Artykuły

Narciarski chichot Witkacego

Na sztukę Witkacego, wyreżyserowaną przez Andrzeja Dziuka, ku mojemu zdziwieniu przybyła ekipa telewizyjnego programu "Animals" z panią Banaszkiewicz na czele. Po pół godzinie redaktor z Warszawy, oznajmiając na cały głos, że ona już dłużej nie wytrzyma, dekadencji ma dość w Warszawie i kto to widział takie sztuki jej pokazywać, zaczęła przepychać się do wyjścia. Był to moim zdaniem moment kiedy jej gibkie ciało było najbliżej linczu - pisze Wojciech Mróz w Tygodniku Podhalańskim.

Sezon dobiega końca, a ja dalej nic wiem, co właściwie z tą, Gubałówką. Oprócz jakichś stowarzyszeń, konferencji prasowych, oskarżeń o komunizm i mieszania w mym mózgu jak w kadzidle - nic. Witkacy powiedziałby nawet nicość.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi pieniądze. Krążą plotki, ze sprawa Gubałówki to dla niektórych szacownych rodzin na tym terenie substytut Totolotka z elementami kulminacji. Wszyscy czekają z napięciem - jak jeden trafi i weźmie kasę, to popularność gry może zagrozić monopolowi państwowemu.

O tym, ze świat w swoich fanatyczno-degeneracyjnych zapędach trwa przynajmniej od 85 lat mogłem przekonać się w sobotę [25 lutego] w teatrze Witkacego. To jedyne urodziny, na które chodzę, chociaż śmiech na nich jest raczej wątkiem pobocznym. W tym roku urodzinowym rodzynkiem było napisane w 1921 r. przez Witkacego "Bezimienne dzieło", a wyreżyserowane przez Andrzeja Dziuka. Na sztukę ku mojemu zdziwieniu przybyła ekipa telewizyjnego programu "Animals" z panią Banaszkiewicz na czele. Najpierw było jej gorąco, potem redaktorka podzieliła się ze wszystkimi swoim nieszczęściem - jest uzależniona od kawy i zanim zacznie cokolwiek oglądać, musi się jej napić. Kiedy już jej gibkie ciało wraz z filiżanką znalazło się w środku widowni, światło zgasło, aktorzy zaczęli wypowiadać swoje kwestie, wydawało się, że najgorsze mamy za sobą. A mieliśmy dokładnie przed. Po pół godzinie - redaktor z Warszawy, oznajmiając na cały głos, że ona już dłużej nie wytrzyma, dekadencji ma dość w Warszawie i kto to widział takie sztuki jej pokazywać, zaczęła przepychać się do wyjścia. Był to moim zdaniem moment kiedy jej gibkie ciało było najbliżej linczu. Redaktor wyszła i już się w teatrze więcej nie pokazała, co świadczy o jej instynkcie życia lub sprawności opieki medycznej. Dlaczego przyszła ? Czego pojęcia nie mam, podejrzewam, ze dla pieniędzy.

Ja natomiast zostałem, chociaż tak sobie usiadłem, że nie miałem żadnych szans nic zobaczyć. Z tego powodu odebrałem inscenizację Andrzeja Dziuka jako słuchowisko. Pójdę jeszcze raz, aby pobrać obraz.

Przy tej okazji serdeczny uścisk dłoni dla Dyrekcji, całego Zespołu i Stanisława Ignacego Witkiewicza. Wprawdzie nie wiadomo, gdzie leży jego ciało, ale dusza z pewnością zalega na teatralnej sofie w sanatorium dra Chramca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji