Artykuły

Co zostało z Schulza?

"... Zracjonalizowanie widzenia rzeczy tkwiącego w dziele sztuki równa się zdemaskowaniu aktorów, jest koń­cem zabawy, jest zubożeniem pro­blematyki dzieła, z którego zosta­je już tylko wypruty z całości pro­blematyki preparat anatomiczny". Te słowa z listu Brunona Schulza do Stanisława Ignacego Witkie­wicza brzmią jak przestroga, na zimno zlekceważona przez anima­torów przedstawienia "Ostatnia ucieczka ojca" w Teatrze Studio w Warszawie, kolejnej już teatral­nej przymiarki do prozy Schulza. Adaptator i prawdopodobnie reżyser przedstawienia (prawdopo­dobnie, gdyż nikt się pod nim nie podpisał!), Waldemar Dziki, zbudował teatralny scenariusz opie­rając go na wielu opowiadanych, m.in.: "Wiosna", "Sanatorium Pod Klepsydrą", "Ostatnia ucieczka oj­ca", "Emeryt". Niestety, korzystając z wątków fabularnych pozbawił je najbardziej charakterystycz­nych cech poetyki Schulza: wizyjności i kreacyjności.

Przedstawienie wydobywa z prozy Schulza obsesje, marzenia i sny młodego chłopca i relacjonu­je je z solenną powagą. Podczas gdy dla Schulza "rzeczywistość przybiera pewne kształty tylko dla pozoru, dla żartu, dla zaba­wy. Ktoś jest człowiekiem, a ktoś jest karakanem, ale ten kształt nie sięga istoty, jest tyl­ko rolą na chwilę przyjętą, tylko naskórkiem, który za chwilę zos­taje zrzucony" (w wyżej cytowa­nym liście). Ta przemienność form jest dla pisarza istotą wszelkiego życia. Schulz - inte­lektualista zafascynowany ma­terią i tym, co się z nią dzieje, traktuje sztukę jako eksperyment intelektualny, tworzy nowy, auto­nomiczny świat, rządzący się własną logiką. Twórca jest demiurgiem, który - podobnie jak czarownik w zabiegach magicz­nych - metaforę przekształca w metamorfozę, abstraktowi nadaje byt realny, przeprowadza ekspe­rymenty w czasie - łamie linearność posuwając akcję w róż­nych kierunkach. Czy i jak mo­żna to osiągnąć i pokazać w tea­trze - nie wiem, ale wyjście obrane przez realizatorów, czyli pominięcie całej tej problematy­ki, nie jest żadnym wyjściem.

Całą swą twórczością Bruno Schulz stara się odnaleźć własną, prywatą mitologię, własny, mityczny rodowód, dzieło jego ma charakter fantastycznej autobio­grafii, wspomnień z dzieciństwa, w których dominuje oglądany oczyma dziecka ojciec - jednocześnie kupiec, fantastyczny mag-prorok, podejrzany rewolucjonista-eksperymentator; we wspo­mnieniach tych zawarty jest obraz małego, rozwijającego się prowincjonalnego miasteczka z pogranicza kultury polskiej, austro-węgierskiej i żydowskiej. Jest to marzenie o raju utraconym - o czystym, uporządkowanym, tra­dycyjnym świecie.

Nic z tego mityczno-magicznego realizmu prozy Schulza nie pozo­stało w przedstawieniu. Ojciec (Wojciech Pokora) jest po prostu ojcem - surowo strofującym sy­na, kupcem prowadzącym intere­sy, sprzedającym sukno, nie ma w nim nic z maga. Z kolei w usta syna włożono niespodziewanie tekst starego radcy z opowia­dania "Emeryt", zapisującego się z powrotem do szkoły. Józio (Krzysztof Stróżycki) jest więc na przemian dorastającym chłopcem i śmiesznym radcą, przy czym historię radcy sprowadzono wy­łącznie do wymiarów groteski, odcinając jej poetycki finał. Nie ma oscylacji między odrażającą, plugawą, dorobkiewiczowską, ma­łomiasteczkową tandetą a wznio­słym mitem raju straconego, jest tylko tandeta i blade, nic nie znaczące ozdobniki na trzecim planie (sylwetka Franciszka Jó­zefa, CK-strażacy itp.).

Z jednolitej u Schulza różno­rodności zagadnień rodzinnych, seksualnych, społecznych, literac­kich i estetycznych w przedsta­wieniu ostają się właściwie tylko seksualno-rodzinne, reszta pełni rolę dekoracyjnego tła (podobnie jak nawiązującą w atmosferze do rysunków Schulza scenografia Barbary Hanickiej). Tymczasem jeśli Józef nie przynależy wyraź­nie i jednoznacznie do świata ideału i porządku, świata mitu, to całe zafascynowanie zwycięs­kim złem i nieodłącznie z nim związane poczucie klęski, zdrady, tandetnej rozkoszy traci swoją moc i znaczenie. To z mitu o grzechu pierworodnym, z roman­tycznego idealizmu Schulz przej­muje erotyczny obraz nowoczes­nego, brutalnego świata; przyporządkowanie pierwiastka męs­kiego i kobiecego również war­tościom etycznym. Świat męski w tym systemie to duch, wieczne dążenie i twórczy niepokój, świat kobiecy to gnuśne samozadowole­nie, to materia. Erotyczna klęska ojca wobec Adeli to także pod­danie się brutalnej rzeczowości nowych czasów. Dojrzewający Józio ze zdrady swej dziecięcej czystości czerpie przyjemność, jednocześnie powstaje w nim kompleks winy i klęski.

Wszystko to w Teatrze Studio zostało sprowadzone do erotyczno-rodzinnych obsesji, całkiem niegroźnych i mało kogokolwiek obchodzących. Bodaj najcięższym grzechem tej inscenizacji jest śmiertelna nuda płynąca ze sce­ny. Nie można się dziwić, że nie­liczni widzowie błyskawicznie opuszczają salę po przedstawie­niu, mając poczucie, że półtora­godzinny spektakl dłużył się w nieskończoność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji