Wywiad Metropolu
- Na pewno reżyseria Tuminasa jest bardzo przemyślana i inteligentna. To twórca, który od razu wiedział, czego chce. Od razu kładł nacisk na przerysowanie postaci, a jednocześnie przepuszczał je przez filtr poezji - mówi aktorka JOANNA PIERZAK, która gra w "Słudze dwóch panów" w Teatrze Studio w Warszawie.
JOANNA PIERZAK gra w "Słudze dwóch panów" służącą Smeraldinę, o której względy stara się niesforny Trufaldin. Aktorka opowiedziała nam o wykorzystaniu konwencji dell'arte w przedstawieniu.
Co w "Słudze dwóch panów" pozostało z ducha komedii dell'arte?
Trzeba pamiętać, że Tuminas nie stworzył typowej komedii dell'arte, ale wykorzystał jej konwencję. Tak samo my w pewien sposób sięgamy do tej tradycji - jest tu metoda ekspresyjnego, wręcz nadekspresyjnego aktorstwa.
W sztuce pojawia się wiele odwołań do rzeczywistości, która z XVIII wiekiem nie ma nic wspólnego.
To inwencja reżysera. W jednej ze scen pojawił się pomysł, żeby bohaterowie wyciągali z kufrów różne kostiumy i przedmioty. Pojawiają się m.in. kapelusz z lat 30. XX wieku i kapelusz Napoleona. To celowe odwoływanie do współczesności.
Mocną stroną jest też absurdalny humor.
Na pewno, choć czasem jest to śmiech przez łzy. Szczególnie w ostatniej scenie, która jest poruszająca, ale nie będę zdradzać szczegółów. Ci, którzy szukają rozrywki, będą się z pewnością dobrze bawić. Ale jest też drugie dno.
Czy są jakieś szczególne różnice między reżyserami litewskimi i polskimi?
Na pewno reżyseria Tuminasa jest bardzo przemyślana i inteligentna. To twórca, który od razu wiedział, czego chce. Od razu kładł nacisk na przerysowanie postaci, a jednocześnie przepuszczał je przez filtr poezji. Jeżeli chodzi o różnice między metodami aktorskimi - nasi aktorzy są z pewnością bardziej introwertyczni.
W wieku XX twórcy sięgali zazwyczaj do komedii dell'arte, kiedy byli zmęczeni konwencją realizmu. Tu też trzeba odrzucić przyzwyczajenia?
Rzeczywiście jesteśmy przyzwyczajeni do teatru psychologicznego, osadzonego w konwencji realistycznej, a w "Słudze dwóch panów" chodzi o coś zupełnie innego. Komedia dell'arte to jest bardzo trudny gatunek - aktorzy muszą utrzymać pewne tempo, niejednokrotnie muszą zachowywać się jak marionetki, poruszać się mechanicznie. Sami bohaterowie nie mają w sobie nic z psychologii, są narysowani grubą krechą. Naszym, jako aktorów, zadaniem jest pokazanie ich wiarygodnie.