Nalot na stolicę: jak się wiedzie dzisiejszym warszawiakom
"Każdy dostanie to, w co wierzy" Jolanty Janiczak w reż. Wiktora Rubina w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Mike Urbaniak w Gazecie Wyborczej - dodatku Wysokie Obcasy.
Nienawidzę przedstawień, w których angażuje się widza, ale tu człowiek ma nawet ochotę zapartycypować, szczególnie kiedy Hela częstuje wódeczką i papierosami
Paszporty "Polityki" oprócz tego, że są najbardziej prestiżowymi nagrodami kulturalnymi w Polsce, powodują także nieraz coś, co nazywam złośliwie czasową utratą talentu. Tak właśnie jest w przypadku duetu Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina. Długo żadne z ich popaszportowych przedstawień nic mi nie zrobiło, ani "Towiańczycy, królowie chmur" czy "Sprawa Gorgonowej" w Starym Teatrze w Krakowie, ani "Detroit" w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Aż tu nagle przywędrowali do Teatru Powszechnego w Warszawie i zrobili w nim, biorąc na warsztat "Mistrza i Małgorzatę" Bułhakowa, świetny spektakl.
Oto Woland (Michał Czachor) przenosi się z komunistycznej Rosji do kapitalistycznej Polski, by sprawdzić, jak się wiedzie dzisiejszym warszawiakom. Towarzyszą mu Behemot (Mateusz Łasowski), Hela (Klara Bielawka) i Korowiow (Jacek Beler), którzy testują reakcje mieszkańców na rozmaite zachowania; najzabawniejszy jest filmik z Behemotem bijącym bez końca brawo po spektaklu w Teatrze Ateneum. Wszyscy zadają też widzom pytania o to, czy mają własne mieszkanie, ile za nie zapłacili, czy są zadowoleni ze swoich zarobków oraz klasowej przynależności.
Nienawidzę przedstawień, w których angażuje się widza, ale w teatrze Janiczak i Rubina jest coś takiego, co powoduje, że człowiek ma nawet ochotę zapartycypować, szczególnie kiedy Hela częstuje wódeczką i papierosami, a odpowiednio oddany głos może decydować o przebiegu całości. Albo tak tylko nam się wydaje.