Ślepcy acz wzrokiem obdarzeni
Przechodzimy obojętnie
potrącamy się - mijamy się
i każdy umiera w samotności
i nikt nikogo nie widzi
i pytamy o praktyczny sens
naszej egzystencji
WŁAŚCIWIE te słowa śpiewane przez chór w rytm przejmującej muzyki Jana Astriaba oddają istotę najnowszej inscenizacji "Ślepców", jakiej dokonał w poznańskim Teatrze Wielkim Lech Terpiłowski.
Lech Terpiłowski realizujący konsekwentnie swą ideę "teatru muzykalnego", po jeleniogórskich doświadczeniach z dramatem Maeterlincka, tym razem przygotował na poznańskiej scenie współczesną operę kameralną Jana Astriaba skomponowaną w/g. dramatu M. Maetertincka "Ślepcy". Od strony muzycznej jest to utwór interesujący brzmieniowo, składający się z warstwy muzycznej związanej z tekstem literackim, pięciu chorałów pełniących funkcję muzycznych łączników i stanowiących jakby bazę zasadniczych idei dramatu oraz z pięciu tańców pantomimicznych symbolizujących zagrożenie, beznadziejność, itd.
Utwór ten bardzo luźno związany jest ze "Ślepcami" Maeterlincka. Zachowuje jedynie ogólną wymowę, nastrój, pewną symbolikę literackiego pierwowzoru, porzuca natomiast modernistyczną oprawę i fabularne szczegóły. W ten sposób otrzymaliśmy przejmujące przedstawienie traktujące o samotności, niepokoju współczesnego człowieka, o jego niemożności ale i potrzebie porozumienia się o szukaniu ucieczki od beznadziejności, przerażenia światem, wyobcowania, o tęsknocie za tym, co nieosiągalne, o dążeniu do Absolutu.
Lech Terpiłowski w swoim przedstawieniu mówi o współczesności i o ludziach żyjących w tej dobie, bezlitośnie daje do zrozumienia, że wszyscy jesteśmy ślepcami, choć wielu nie skarży się na wzrok; jesteśmy ślepcami nie w znaczeniu dosłownym, ale moralnym, emocjonalnym. Nie bez powodu reżyser umieszcza widzów na scenie, tuż obok śpiewaków. To nie jest żaden "awangardowy chwyt", to wynik konsekwentnego myślenia o dzisiejszym człowieku. I kiedy opada żelazna kurtyna wszyscy jednakowo jesteśmy bezradni i zagubieni w tym zamknięciu. Czyż nie podobnie uwięzieni bywamy przez świat, przedmioty, konwenanse, rutynę codziennych działań? Ślepcy odnajdują drogę, odchodzą wywiedzeni przez dziecko w Światłość, Czy naszym ratunkiem nie jest również droga ku prawdziwej światłości?
Tym refleksjom i skojarzeniom trudno nie ulec uczestnicząc w poznańskim spektaklu "Ślepców" Lech Terpiłowski pragnąc najpełniej wyrazić przesłanie utworu, zharmonizować jego warstwę literacką z par excellence współczesną muzyką Jana Astriaba. a równocześnie nie pozbawić całości poetyckiego nastroju, posłużył się w swoim scenariuszu doskonale dobranymi fragmentami wierszy Jerzego Harasymowicza, Zdzisława Łączkowskiego, Tadeusza Śliwiaka, Julesa Sunerville'a, oraz własnym przesłaniem. Poza tym dla Lecha Terpiłowskiego poezja sama w sobie, w swym rytmie, w warstwie słownej zawiera muzykę, toteż utwór Jana Astriaba skłaniał reżysera do takiej pracy nad tekstem literackim, gestem, ruchem, by wszystkie elementy stanowiły jednolitą całość estetyczną.
Niemałą zasługę mają tu śpiewacy radząc sobie dobrze nie tylko wokalnie ale i aktorsko. Ponadto dająca się zauważyć praca chóru i orkiestry, oszczędna, acz wymowna scenografia, no i ciekawa inscenizacja o dużym ładunku intelektualnym - złożyły się na spektakl, który robi wrażenie i pozostaje w pamięci.