Telefon z Moskwy od Kazimierza Młynarza. Wielka owacja dla K.Pendereckiego i jego poznańskiej Czarnej maski
DZISIAJ w nocy połączyliśmy się (dziękujemy paniom z Międzymiastowej) z moskiewskim hotelem "Rossija", w którym mieszka zespół poznańskiego Teatru Wielkiego. Towarzyszący mu red. Kazimierz Młynarz przekazał nam następującą korespondencje.
Wszyscy bez wyjątku, za moim pośrednictwem, serdecznie pozdrawiamy poznaniaków a szczególnie swoich bliskich. Te pozdrowienia są radosne. Przekazuję je bowiem w parę godzin po moskiewskiej premierze poznańskiej "Czarnej maski" Krzysztofa Pendereckiego. Odbyła się ona wczoraj o godzinie 19 w sali Teatru Muzycznego przy ul. Puszkińskiej, wzniesionej w ubiegłym wieku, pamiętającej wiele ważnych wydarzeń artystycznych, m.in. prapremierę drugiej wersji "Borysa Godunowa".
Sala jest duża i piękna. Liczy ponad 1,5 tys. miejsc, parter i cztery balkony. Wszystko w aksamicie i złocie. Sufit zdobi olbrzymi plafon, wokół którego rozmieszczono 12 medalionów z podobiznami wybitnych twórców sztuki teatralnej i muzycznej. A z przodu - na scenie - dobrze nam znana piętrowa dekoracja Ewy Starowieyskiej. Szybko i precyzyjnie zmontowana przez zespół techniczny naszego Teatru Wielkiego.
Z lóż prosceniowych na III balkonie, po prawej i lewej stronie, zwisają dwie pary flag - polskiej i radzieckiej. Mówi to wiele o randze, jaką nadano tej premierze. Stanowi ona kulminację Festiwalu Muzyki Polskiej w ZSRR, który tutaj trwa od początku kwietnia.
Na premierę przyjechał sam kompozytor, któremu zgotowano 10-minutową owację. Były, głośne okrzyki "brawo". Był wielki entuzjazm, zwłaszcza ze strony młodszej części widowni. Okrzyki stały się jeszcze głośniejsze, gdy na scenie pojawili się Ewa Werka i Aleksander Burandt. Wówczas zaczęła się owacja na stojąco.
Powiedzmy szczerze, że nie wszyscy klaskali. Część publiczności robiła wrażenie, że przyszła na inne przedstawienie. Bariera językowa, choć afisze i programy uprzedzały o niemieckiej wersji spektaklu. Bariera również języka muzycznego była dla tej części widzów pewnym zaskoczeniem. Wydaje się że tytuł "Czarna maska" kojarzył się im w tym wypadku z atrybutem szlachetnego rozbójnika Zorro. Większość audytorium była jednak bezbłędna. Potrafiła docenić niezmiernie wysoki poziom wykonania. Trud, jaki dyr. Dondajewski, jego śpiewacy i muzycy, włożyli w realizację "Czarnej maski" ciągle procentuje. To przedstawienie można odtwarzać niemal w każdych warunkach a nasi artyści mogą odczuwać wielką satysfakcję.
Siedziałem w loży prosceniowej i mogłem dokładnie obserwować publiczność, jak stopniowo wchodziła w ten dramat, jak pojmowała jego walory, wielorakość jego znaczeń; że i nas tyczy ta metafora zagrożenia, które może pojawić się nagle, jak zjadliwe powietrze Czernobyla.
Dzisiaj mamy dzień przerwy. W sobotę - drugie przedstawienie w Moskwie a w niedzielę w nocy jedziemy pociągiem do Leningradu, gdzie czekają nas takie dwa spektakle - pierwszy w środę.