„Warszawska Jesień '88” [fragment]
Wiemy, jak wysoką pozycję w świecie zajmuje muzyka polska. Napawa nas dumą ogromne uznanie dla twórczości Lutosławskiego, Góreckiego, Pendereckiego, Panufnika, Palestra. A ileż to mniej znanych kompozytorów młodego i średniego pokolenia zdobywa uznanie i nagrody międzynarodowe. Toteż nie dziwi prezentacja tak licznych utworów współczesnych kompozytorów polskich na „WJ”. Tym razem wśród 123 utworów — jedną trzecią stanowiły utwory rodzimych kompozytorów. Spora to liczba, a obejmowała przecież dzieła najwyższej klasy. W mej relacji ograniczę się do kilku dzieł wybitnych.
Miała miejsce wreszcie warszawska premiera opery Pendereckiego Czarna maska, w wykonaniu Teatru Wielkiego. Operę tę widziałem już na „Wiośnie poznańskiej” zrealizowaną w wersji oryginalnej (niemieckiej) przez TW w Poznaniu. Wykonanie warszawskie miało wersję polską. W programie „Jesieni” zaprezentowały to dzieło oba teatry. Opiera się ono na dramacie Die schwarze Maske Gerharta Haupmanna. Rzecz dzieje się w śląskiej miejscowości Bolkenhain, zimą 1663 roku, krótko po zakończeniu wojny trzydziestoletniej. Czarna maska symbolizuje rozprzestrzenianie się zarazy — ponownego żniwa śmierci. O muzyce do tej opery sam Penderecki mówi, że przeciwstawia się poprzednim jego utworom, komponowanym w aurze fascynacji późnym romantyzmem. W pierwszym odczuciu słuchacza jest to muzyka wartko przebiegająca, emocjonalnie nieco chłodniejsza. Zgodnie z tekstem, są w niej cytaty chorałowe i autocytaty z Te Deum oraz z Dies Irae (dzieł Pendereckiego).
Różnice między obu wersjami: przedstawienie poznańskie operuje oszczędniej symboliką, muzyka jest bardziej klasycznie potraktowana. Wykonawstwo znakomite. Natomiast przedstawienie warszawskie zarówno w scenografii, jak i w muzyce składa — według mnie — hołd niemieckiemu ekspresjonizmowi. Przedstawienie poznańskie uważam za lepsze.
[…]