Artykuły

Gra luster

Najnowsza premiera Teatru „Wybrzeże” jest wydarzeniem nieoczekiwanym — i niezwykłym. Czekałam z zainteresowaniem na kolejne przedstawienie Babickiego dramatu Strindberga. Warto przypomnieć, że na scenie zawodowej debiutował reżyser studenckiej „Jedynki” właśnie Sonatą widm Strindberga wystawioną na scenie sopockiego Teatru Ka­meralnego. Natomiast ze zdu­mieniem przyjęłam wiado­mość, że Biały Łabędź prze­znaczony jest… dla dzieci! Ja­koż premiera odbyła się 1 czerwca w Międzynarodowym Dniu Dziecka. Powiem też, że dawno nie widziałam w tea­trze tak wrażliwej i inteligen­tnej widowni; może dlatego, że ze względu na gorący czas sportowych transmisji na sa­li zasiadły głównie kobiety i dzieci.

A więc pytanie zasadnicze: dla kogo jest to przedstawienie — dla kobiet, dzieci, czy miłośników Strindberga jako takich? Wyjątkowo piękny program przedstawienia (z kolorowymi ilustracjami!) stara się przynieść odpowiedź na te kwestie. Wielki Szwed, au­tor Panny Julii, Tańca śmierci, napisał Białego Ła­będzia w 1901 roku. Po raz pierwszy na polski przetłumaczyła ten utwór Maria Żu­rowska. Określić go można umownie jako baśń dramatycz­ną. Wojciech Bonisławski w zamieszczonym w programie szkicu Strindberg lodowa góra przedstawia wyczerpu­jąco wędrówkę tytułowego motywu sztuki, w kulturze europejskiej. Chciałabym przytoczyć tutaj tylko zdanie na te­mat świata utworów Strind­berga: „To świat uzurpatora, uzurpatora upokarzającego niewinność. Podobnie jak to ma miejsce w baśniach An­dersena i powieściach Dickensa, którego tak bardzo cenił autor Białego Łabędzia”.

Otóż uważni widzowie, którzy śledzili jeszcze studenckie przedstawienia Babickiego mogli zauważyć, że motyw niewinności i jej zbrukania powraca stale w jego scenicz­nych wypowiedziach. Ostatnia premiera jest przedstawie­niem bardzo strindbergowskim. Jest także jednym z lepszych przedstawień Babic­kiego, gdzie w formie świeżej i nowej powracają ujawnio­ne już nieraz przez niego motywy-obsesje. Mamy tu opozycję światła i ciemności, czy­stości i brudu, walkę dobra i zła. Czy to jest przedstawie­nie dla dzieci… Otóż na pew­no nie dla małych dzieci. A w moim pojęciu także, a mo­że przede wszystkim dla do­rosłych, bo oni właśnie mogą się z tej baśni bardzo dużo nauczyć.

Zdumiewa kształt sceniczny Białego Łabędzia, jakże róż­ny od tego, co zwykle propo­nuje się w teatrze młodym widzom. Przede wszystkim, jak nie tylko z doboru sztuki widać, potraktowano ich po­ważnie. Niezwykła scenogra­fia Anny Rachel wprowadza kilka planów teatralnych, jednocześnie ukazuje zmienność kształtów świata, grę złudzeń i prawdy. Ta scena, począt­kowo prawie pusta, ukazuje nam harfę, ogromną białą klatkę i migocące lustra, w których odbijają się postaci — ukazując niespodziewanie swój kształt inny i dziwny. Mydlane bańki, kłębiący się dym — to wszystko podkre­śla zwiewność snu. Kiedy podnosi się ściana w głębi, widzimy dziwnie z kolei realny ogród-raj, prześwietlony białym, nasyconym światłem, pełen kalii. W tym niespodziewanie radosnym świecie zja­wiają się postaci dwóch zmarłych matek. Teresa Ka­czyńska i Teresa Lassota grają je wystylizowane na boha­terki naiwnych - i rados­nych - dawnych ludowych legend o świętych. To plan dobra, ufnego i nie znającego zwątpienia. Na planie boha­terów działających rzeczywiś­cie panuje okrucieństwo, czas przyspiesza i cofa się, uczucia rozpadają się w mgnieniu oka, postaci zmieniają swą tożsa­mość. Przede wszystkim uwa­gę naszą przykuwa gra mię­dzy Białym Łabędziem (Sławomira Kozieniec) i Macochą (Wanda Neumann). To zderzenie kruchości dziwnie zacię­tej i skupionej, z radosną pełnią kobiecości. Niewinność Białego Łabędzia wyraża się poprzez niespodziewany upór. Złość Macochy ukazana jest jako promienność pewną swej siły (to zresztą kilka ról w jednej). Tak niespodziewane scharakteryzowanie postaci nie wprost, nie jest zresztą wyjątkiem. Wspomnę tylko o momentach dyskretnego humoru, jakie wnosi do swej roli Jerzy Łapiński (Książę). To nowy kanon — w moim pojęciu właściwy — jak grać dla dzieci. Otóż gra się tu jak dla dorosłych, tylko bardzo, bar­dzo dobrze. Na pochwały za­sługuje cały zespół z trzema Jaskółkami na czele.


August Strindberg Biały Łabędź, przekład: Mada Żurowska. Teatr „Wybrzeże” 1.VI.1988. Reżyseria: Krzysztof Babicki. Scenografia: Anna Rachel. Muzyka: Andrzej Głowiński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji