Artykuły

Upiór fanatyzmu

Joanna Bruzdowicz: Bramy raju. Dramat muzyczny wg Jerzego Andrzejewskiego. Kierownictwo muzyczne — Agnieszka Kreiner, inscenizacja i reżyseria — Marek Grzesiński, scenografia — Wiesław Olko, kostiumy — Irena Biegańska, choreografia — Zofia Rudnicka, kierownik chóru — Sabina Włodarska. Występują: Jerzy Artysz, Jacek Parol, Czesław Gałka. Wiesław Bednarek, Kinga Mitrowska, Wanda Bargiełowska, uczniowie średniej Szkoły Baletowej, Harcerski Chór Dziecięcy, zespół kameralny Teatru Wielkiego. Teatr Wielki, Warszawa, prapremiera 15 listopada 1987.

Przedstawienie jest przede wszystkim wielkim popisem eks­perymentalnej inscenizacji, efek­townej, z rozmachem techniki tea­tralnej. Widownia jest pusta, publicz­ność siedzi na scenie obrotowej, któ­ra się kręci razem z widzami. Widz jest otoczony epizodami dramatu, rozgrywającymi się w różnych za­kątkach kolosalnej sceny. Mecha­nizm obrotowy kieruje twarze pub­liczności co chwilę na inny obraz, który też wjeżdża albo odjeżdża. Wy­korzystana jest nawet widownia, przez którą przejeżdża na siwym ko­niu hrabia Ludwik z małym chłop­cem. Płoną zgliszcza Bizancjum, po­stacie wyłaniają się spod ziemi i zni­kają, aniołowie z rozpostartymi mon­strualnymi skrzydłami śpiewają i spowiadają się zawieszeni w powietrzu, po różnych konfiguracjach sce­ny biega, śpiewa i tańczy tłum dzieci — jest ich chyba ze dwie setki. Wszystko trwa w wiecznym ruchu.

Z różnych stron słychać instrumen­ty i dźwięki elektronicznie genero­wane, chóry dziecięce i solistów. Zmienne, stojące, ostinatowe epizo­dy dźwiękowe, plamy i figury dźwię­kowe, pasma brzmienia, sugestywne, nastrojowe, intrygujące, charaktery­zują różne sytuacje i zdarzenia, są tłem monologu solistów. Głos ludzki przechodzi od deklamacji, przez róż­ne stadia przejściowe, do śpiewnej kantyleny. Ustami aniołów spowia­dają się dusze zmarłych w czasie wyprawy krzyżowej dzieci. Ich spo­wiedź ilustruje odpowiedni epizod sceniczny, taniec, pantomima, akcja i śpiew dziecięcego chóru, dialog.

Wszystko razem jest montażem fragmentów opowiadania Jerzego An­drzejewskiego Bramy raju. Temat, zaczerpnięty z historii wypraw krzy­żowych, przypomina o upiorach fa­natyzmu ideologicznego. Święte chi­mery splatają się z seksem, dewia­cją, okrucieństwem. Wydrukowany w programie spektaklu cytat z Dzie­jów powszechnych Fryderyka Schloessera objaśnia treść dramatu:

„Jak potężnym i powszechnym by­ło religijne rozmarzenie, świadczy o tym owa dziwna wyprawa krzyżowa dzieci, która na kilka lat przed śmier­cią Innocentego III (1213) poruszyła południowo-wschodnią Francję, a nawet niektóre niemieckie okolice. Pastuszek pewien począł głosić, że duchy niebieskie oznajmiły mu, ja­ko grób święty może być wybawio­nym tylko przez niewinnych i mało­letnich. Chłopcy i dziewczęta w wie­ku od ośmiu do szesnastu lat opusz­czali swoje rodzinne miejsca, zbierali się w tłumy i dążyli ku brzegom mo­rza. Wiele z nich poginęło z utru­dzenia i niedostatku, wiele także sta­ło się łupem chciwych handlarzy, którzy wabili te dzieci do siebie, a potem je sprzedawali w niewolę.”

Coraz rzadziej powstają opery czy dramaty, w których narzuca się pry­mat muzyki, w których muzyka wy­znacza charakter scen i decyduje o ciężarze gatunkowym dzieła. W tego typu nowoczesnych utworach scenicz­nych muzyka czasem zjawia się na pierwszym planie, ale najczęściej co­fa się do roli tła i otoczenia słowa. Bywa oczywiście ważnym elemen­tem nastroju, ale nieraz pełni tę funkcję tak dyskretnie jak w filmie. W porównaniu z tradycyjną operą czy dramatem muzycznym traci swo­ją nadrzędną rolę. W utworze, któ­ry trwa nie więcej niż godzinę, mo­że nawet wydawać się przytłoczona ilością postaci i techniką teatralną na miarę Borysa Godunowa czy Parsifala.

Ale kryteria, którymi posługujemy się w odniesieniu do tradycyjnej opery, czy tradycyjnego dramatu mu­zycznego nie powinny tu mieć zasto­sowania. Bramy raju Joanny Bruzdowicz są produktem nowoczesnej wiedzy, inwencji, doświadczenia, muzycznego i teatralnego, kompozytora, reżysera i innych twórców tego przedstawienia. Przenikanie muzyki, słowa, tańca, gestu i techniki teatralnej daje rezultat od początku do końca interesujący.

Jest to imponujący eksperyment teatralny i warto by jeszcze popra­cować, żeby doprowadzić go do wię­kszej perfekcji. Jeżeli słowo ma co najmniej równorzędną rolę w sto­sunku do muzyki, a z reguły nad­rzędną, to szkoda, że pogłos nieraz zaciera sens narracji płynącej z głoś­nika. A poza tym warto rozwiązać taki problem, że już w czwartym rzędzie często widać tylko tancerza czy tancerki. Wtedy skuteczność tej bajecznej feerii wizualnej staje pod znakiem zapytania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji