Artykuły

Fałszu nie widzę

Z kompozytorem Zbigniewem Rudzińskim rozmawia Adam Furyk

Adam Furyk: Dlaczego drugą operę napisał Pan dopiero w 20 lat po Manekinach?

Zbigniew Rudziński: Dlatego, że dopiero teraz dostałem zamówienie na jej napisanie. To zupeł­nie naturalne, bo kiedy pisze się muzy­kę, robi się to dla kogoś. Jeśli nikt nie chce opery, to po co ją tworzyć? Żeby leżała pod łóżkiem? Muzyka tym różni się od literatury czy malarstwa, że trze­ba ją wykonać. Tom poezji można ku­pić i przeczytać samemu, obraz można w każdej chwili zobaczyć w muzeum, a muzyka, jeśli nie jest grana, jest mar­twa. Dlatego zamówienie jest najlepszą inspiracją do napisania utworu.

Kiedy pierwszy raz zetknął się Pan z dramatem Sofoklesa?

Na pewno bardzo dawno temu. Lubię wracać do swych dawnych lek­tur, czasami przypadkowo sięgam do biblioteki, wyjmuję coś i czytam. Tak było z Sofoklesem. Naturalnie, kiedy musiałem zrealizować zamówienie, za­cząłem go studiować, przeczytałem wszystkie tłumaczenia i to, co o nim pi­sano. Ale to była przyjemna praca.

Dokonał Pan wielu zmian. Najbardziej widoczna dotyczy starca Tyrezjasza — Pan uczynił go chłopcem.

To prawda, ale to nie jest najbar­dziej spektakularna zmiana. Najważ­niejsza jest taka, że artyści śpiewają za­miast mówić. Już w momencie przenie­sienia Antygony do opery nastąpiło pierwsze odejście od oryginału. Gdy­bym wziął dzieło Sofoklesa tak, jak on je napisał, byłoby ono nie do słuchania. Opera nie jest teatrem, a muzyka rzą­dzi się swoimi prawami. Oczywiście, jest mnóstwo mniejszych zmian. Przy Tyrezjaszu miałem spore wątpliwości, nie mogłem uwierzyć, że ktoś dorosły mógł grozić królowi, mówić mu: „Kró­lu, nie rób tego”. Przecież zostałby su­rowo ukarany, może uśmiercony. Wydawało mi się, że w takim przypadku prawdę może powiedzieć dziecko, któ­re nie jest świadome konsekwencji, nie rozumie świata dorosłych. Kiedy szu­kałem uzasadnienia dla tej zmiany, przypomniała mi się też bajka Ander­sena, w której chłopiec krzyczy: „Król jest nagi!”, podczas gdy inni klaszczą, podziwiając nowe szaty władcy.

Czym wrocławska Antygona różni się od wystawianej w Warszawie?

Tamta opera była przeniesiona w przeszłość, nieokreśloną, lecz dość odległą. Natomiast ta inscenizacja przenosi nas w bliżej niesprecyzowaną, ale jednak współczesność. Kiedy Ma­rek Weiss-Grzesiński mówił mi o swo­im pomyśle na ten spektakl, miałem pewne obawy, bo śmieszy mnie prze­noszenie oper w czasy współczesne. Kiedyś w Niemczech widziałem Wesele Figara Mozarta, w którym śpie­wacy ubrani byli w trampki, dżinsy i ko­szule. Wyglądało to komicznie, bo pro­blemy poruszane w tej operze dzisiaj, przy obecnym rozluźnieniu obyczajo­wym, są anachroniczne. Ale w Anty­gonie to jest bardzo logicznie zrobio­ne, żadnego fałszu wobec Sofoklesa nie widzę. Mnie się to bardzo podoba.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji