Artykuły

Ciało i sacrum

Piątkowe i sobotnie spektakle Opery Wrocławskiej przypomniały "Mszę" Bernsteina, po której nastąpiła najnowsza premiera - baletowa impresja "Om...".

"Msza" do muzyki Leonarda Bernsteina w choreografii Eweliny Sojeckiej miała swoją wrocławską premierę w 1993 r. Wniosła do zespołu Opery Wrocławskiej powiew nowoczesnego baletu i dobrze trafiła w potrzeby publiczności spragnionej nie tylko klasyki. Ewelina Sojecka miała już wtedy za sobą podwójną nagrodę (za choreografię i wykonanie) na Międzynarodowych Spotkaniach Baletowych w Łodzi.

Jak wypadła "Msza" po latach? Wszystko wskazuje, że będzie nadal atrakcyjnym spektaklem. Sojecka sięgnęła po rozbudowaną kompozycję Leonarda Bernsteina - "Mass", napisaną dla uczczenia pamięci zamordowanego prezydenta Kennedy'ego. Z tej niekonwencjonalnej "Mszy" (wykonanej w 1971 r. z udziałem m.in. czterdziestu aktorów i ulicznego bandu) wybrała fragmenty i stworzyła do nich choreografię. I oto mamy temat liturgiczny w balecie, rzecz niecodzienną i trudną w realizacji, pełną pułapek trywialności bądź efekciarstwa.

Sojeckiej udaje się to przezwyciężyć, co wcale nie znaczy, że tworzy grzeczną, uładzoną formę. Trochę prowokuje, bo tańczą tu razem księża i zakonnice, ale przede wszystkim daje bardzo dynamiczną wizję liturgii katolickiej mszy, uzyskaną środkami baletowymi. Zamiast klasycznych primabalerin na scenie publiczność widzi zwykłych ludzi modlących się w kościele, księży, siostry zakonne, postać Kapłana, mającego zresztą cechy szamana.

Niezwykle eklektyczna, a zarazem efektowna i rzemieślniczo sprawna muzyka Bernsteina zdaje się zachęcać do wariacji na temat "tradycja a współczesność". Bernstein uzyskał tu poprzez wymieszanie stylów (np. jazz obok klasycznego kontrapunktu) niemal fotograficzny obraz bezkształtu współczesnej kultury. Na ten muzyczny ekran Sojecka rzuca temat liturgii, niezmiennej od wieków. Jest tu liturgia mszy, ale i bardziej prywatny aspekt religijności, sakramenty. Wrażenie robi zwłaszcza świetny układ choreograficzny, przedstawiający spowiednika i penitenta, obrazujący spowiedź jako zażyłą relację dwóch ludzi w obliczu Boga. Udane są w wykonaniu wrocławskich tancerzy dynamiczne sceny zespołowe, jak np. początek Credo. Momentami nastrój spłycają niektóre efekty świetlne, gdy horyzont błyska "odpowiedzią Boga", a również w postaci Dziewczyny nie do końca autorka wygrała element tajemniczości i pokusy.

Muzyka płynie z taśmy. O ile "Msza" nawiązuje do toposów wiary i mowy ciała znanych doskonale publiczności z własnego doświadczenia, o tyle "Om..." przynosi absolutną egzotykę. Sojecka sięgnęła w tej 20-minutowej impresji do religijnych doświadczeń Wschodu. Elektronicznie przetworzoną muzykę skomponował Marcin Błażewicz. Akcentuje w niej niesamowite niskie dźwięki tybetańskich instrumentów (w Azji pojedynczy dźwięk ma wymiar kosmiczny), a dla potrzeb spektaklu dokomponował jeszcze warstwę perkusyjną, aby dać tancerzom więcej rytmu.

Wszystko to w Wytwórni Filmów Fabularnych, w przygniatającej atmosferze obskurnej hali produkcyjnej, w jednym z miejsc, gdzie podziewa się Opera Wrocławska na wygnaniu z powodu remontu swojej pięknej, zabytkowej siedziby.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji