Wydrążeni ludzie. Zażywanie kultury
Na "Sytuacje rodzinne" Biljany Srbljanović w belgradzkim teatrze trzeba czekać w półrocznej kolejce. W Niemczech tę sztukę gra 20 teatrów. Dziś zobaczymy polską prapremierę kameralnej i niesamowitej historii, której bohaterami są dzieci.
Krystyna Meissner, reżyserka spektaklu, opowiada, że tekst Srbljanović, niespełna 30-letniej autorki, pokazuje ludzi zdewastowanych przez komunizm (a w Serbii dodatkowo przez wojnę).
- Największy problem to było znalezienie sposobu, by aktorzy zagrali dzieci, na dodatek grające dorosłych. Znaleźliśmy własną drogę, której jesteśmy pewni - wspomina próby reżyserka.
- Zawsze w teatrze jakoś kokietuje się widza, wyciąga do niego ręce, budzi jego emocje - mówi dyr. Meissner - my go w tym spektaklu odpychamy.
Gdy pytamy siebie, co cenimy, co w nas trwa z komunizmu, w plebiscytach wymieniamy szereg bohaterów teatralnej, upozowanej rzeczywistości. Komików i dobrotliwych błaznów albo bohaterów telenoweli. W skrajności - między histerycznym śmiechem a równie histerycznym dramatem - mieszkają nasi idole. Obojętne, "Czterej pancerni i pies", "Kabaret Tey'', "Kabaret Starszych Panów" czy "W kamiennym kręgu" - nasi idole żyją zawsze w światach zdeformowanych, nierealnych, karłowatych. I taki brak "środka", czyli zdrowego rozsądku, wiary i przyzwoitości pokazuje jugosłowiańska autorka
Biljana Srbljanović mieszka w Belgradzie. Debiutowała w 1997 r. "Belgradzką trylogią". Rok później napisała "Sytuacje rodzinne". O swych bohaterach powiada, że są obywatełami zrujnowanego kraju. Żyją według zasady carpe diem. Reagują histerycznie i niekonsekwentnie, bo trudno dziecięce kapryśne reakcje przewidzieć.
Świat współczesny dlatego jest tak groźny. Już nie tylko zbiorowe pochody i wojny napawają nas lękiem, ale i nieobliczalne zachowania bliskich nam osób - na pozór zwyczajnych w pracy, domu, miłości.
Bohaterowie "Sytuacji rodzinnych" to czworo dzieci, które bawią się w dorosły świat. Odgrywają sceny, których są świadkami codziennie w domu, nawet jeśli ich nie pojmują, to z tej zabawy wyłania się obraz współczesności zbudowanej ze strachu, agresji i okrucieństwa. O podobnym zamieszaniu wewnętrznym mówili niedawno bohaterowie "Larry Thompsona" w teatrze im. Modrzejewskiej. Tam pretekstem druzgocącej analizy było prywatne życie gwiazdy teatralnej - a więc także sytuacja naśladowania, imitowania, brak autentyku.
O zdumiewającym podobieństwie Jugosłowian do nas mówi reżyserka wrocławskiego spektaklu Krystyna Meissner. - I my, i oni bywamy zdezorientowani.
Kameralne "Sytuacje rodzinne" rozgrywają się w zdewastowanej przez Andrzeja Witkowskiego dawnej Rekwizytorni. Proste krzesełka, nagie ściany, czwórka dzieci, dorosłych, którzy grają dzieci, aktorów, którzy grają dzieci, które grają dorosłych? Nic nie jest pewne. Sztuka nikogo nie wychowuje. Jest odważną formą teatru w teatrze. W spektaklu zagra czwórka najmłodszych aktorów. Dziś premiera, w niedzielę ekstra spotkanie po spektaklu z tłumaczką Dorotą Jovanką Ćirlić i krytykiem Piotrem Gruszczyńskim.(LESZEK PUŁKA)
RENATA KOŚCIELNIAK w spektaklu Nadieżda (lat 11)
- Żeby zagrać tę rolę, musiałam znaleźć w sobie dziecko. Nie zmieniam jednak głosu, bo przecież nie da się przeskoczyć dorosłej fizyczności. Muszę też znaleźć w sobie strach, nie mogę się schować za czymś, co jest wyuczone. Trzydziestoletnia, wielkiej urody żona Wojciecha Kościelniaka, reżysera musicalu "Hair", który zdobył uznanie krytyki. Miła brunetka, parzy świetną herbatę, w domu skromna i wytworna, gościom nachalności nie wypomina. Na scenie wciąż zagadkowa.
KINGA ZABOKRZYCKA w spektaklu Milena (lat 11)
Dwudziesto-ośmioletnia blondynka, jeszcze nie zagrała za dyrekcji Krystyny Meissner ważnej roli. Długie włosy, płeć blada, figura nad podziw zgrabna. Nosi się sportowo. - Ten spektakl to jest wielka podróż w nieznane. Czegoś takiego jeszcze w Polsce nie było. Bronię się przed infantylizmem. Nie chodzi o to, żeby "ubrać się" w dziecko. Cały "bal" tego spektaklu zaczyna się przy naśladowaniu dorosłych. Kiedy jestem w spektaklu matką, najczęściej jestem stłamszona, ale próbuję się buntować. A w każdej z sześciu scen, które odgrywamy, jest inny układ sił. W jednej z nich muszę znaleźć w sobie pokłady agresji.
RADOSŁAW KAIM w spektaklu Vojin (lal 12)
Drugi sezon w teatrze, dał się już poznać z dobrej strony w "Kalece z Inishmaan" w reż. Iwony Kempy oraz w "Kosmosie" Pawła Miśkiewicza. W tej pierwszej był zabawnym pożeraczem żelkow i badaczem życia glist. W "Kosmosie" żarliwie i gorączkowo tropił zbrodnię jako detektyw-amator. Fuks to kreacja Kaima. Swą fizyczność potrafi znakomicie zorganizować na scenie. - Gram ojca rodziny, jestem motorem wszystkich scen. Na rodzinie wyżywam się i ciemiężę ją. W każdej scenie robię to w inny sposób. Musiałem wyostrzyć swoje wewnętrzne cechy, wyciągnąć z siebie agresję i znaleźć ujście dla złych emocji.
TOMASZ TYNDYK w spektaklu Andrija (lat 10), jeśli trzeba, jest dziewczynką
Pierwszy sezon w teatrze, przyszedł do Wrocławia wprost, po szkole teatralnej. - Wielki talent - zapewnia Krystyna Meissner. Grał w szokujących "Niezidentyfikowanych szczątkach ludzkich " Frezera. Wyłowiono go na festiwalu szkól teatralnych Łodzi. - W dzieciństwie nigdy nie bawiłem się w dziewczynkę, ale do tej roli musiałem przypomnieć sobie dzieciństwo. Jestem dzieckiem, które udaje dorosłego. Bardzo trudno jest to wszystko odbierać tak, jak się odbierało, kiedy się było dzieckiem.(PL,MIS)
POCZTÓWKA Z TEATRU
Zażywanie kultury
Wieczór, na dużej scenie Teatru Współczesnego trwa "Zmierzch". Na małej - próba generalna "Sytuacji rodzinnych". Do holu wchodzi czterech krótko ostrzyżonych młodzieńców. Trzech siada w wiklinowych fotelach i na kanapie, jeden opiera się o ścianę.
- Może wejdziemy do środka? - pyta jeden. - Gdzie tam będziesz, k..., wchodził. To się zaraz skończy
- pogardliwie odpowiada mu kolega. Do holu wychodzi pani z obsługi teatru i zapala papierosa. "- A nie wchodziło tu dwóch takich? - pada pytanie ze strony jednego z młodych ludzi. - Tu dużo ludzi wchodziło - odpowiada pani. - A spóźnionych? - To trzech wchodziło - przypomina sobie pani. - A to my możemy wejść? - pyta młody mężczyzna. - Teraz jest tam ciemno. I kończy się za 20 minut - pada odpowiedź. - My wiemy, gdzie usiąść: dziewiąty rząd, jedenaście, dwanaście, trzynaście i czternaście - wylicza chłopak najwyraźniej zarezerwowane miejsca. Pani kończy papierosa i idzie do szatni. Chłopcy zapalają papierosy, strzepują na podłogę. Kiwają się w rytm dochodzącej z próby "Sytuacji rodzinnych" ostrej muzyki. Po dziesięciu minutach wychodzą z teatru. (Małgorzata Matuszewska)