Polecam
Lubię takie przedstawienia jak Alina na zachód. Rozpoczynają się powoli, leniwie. Wymagają od widza pewnej cierpliwości, ale wreszcie wciągają go w swój rytm. W tej opowieści rozgrywającej się gdzieś na przedmieściach miasta Pawłowi Miśkiewiczowi udało się oddać nastrój tęsknoty za lepszym światem i ucieczki w marzenia. Nic innego zresztą nie pozostaje jego bohaterom zamieszkującym opuszczoną stację benzynową.
Reżyserowi pomogli bardzo dobrzy aktorzy — zwłaszcza Katarzyna Figura. Jej rola to największa niespodzianka spektaklu. Aktorka, która przez lata pozostawała w pułapce etykietki seksbomby, jest tu niesamowicie odważna, śmieszna, ale i przejmująca w swoim ślepym dążeniu do szczęścia. Jest w Alinie na zachód jakaś tajemnica. Symbolizuje ją najmocniej Jolanta Olszewska w roli Niemej. To postać, która coś w swoim milczeniu kryje. Nie wiadomo do końca czy z powodu choroby, czy z wyboru.
Polecam ten intrygujący spektakl szukającym w teatrze czegoś więcej niż tanie efekty.
Alina na zachód, autor Dirk Dobbrow, reżyseria Paweł Miśkiewicz, Teatr Dramatyczny