Serial i mistrz Molier [fragment]
Akcję V obserwowaliśmy z autentycznym zainteresowaniem. Rzecz była sensacyjna, umiejętnie poprowadzona, ale co najważniejsze — osnuta na tle wyjątkowej wręcz operacji polskiego podziemia, o nieprzemijającym znaczeniu dla losów wojny. I chociaż Kloss czy Czterej Pancerni więcej mieli efektownych scen, pełnych napięcia momentów czy bardziej błyskotliwych pomysłów — Akcja V zawsze stać będzie wyżej w naszej ocenie.
Serial był benefisem Jana Englerta — bardzo naturalnego, nie mającego w sobie nic z plakatowego bohatera, wiarygodnego. Partnerowali mu dobrzy aktorzy z powodzeniem wcielający się w postacie konspiratorów, Anglików, hitlerowców. Ryszarda Hanin do długiej listy swych kreacji dopisała nową, wartą zapamiętania rolę.
Cieszę się, że mogłem dobrze napisać o tym serialu łączącym walory artystyczne z zaletami publicystycznymi. Mam jednak niejaki żal do organizatorów spotkania po ostatnim odcinku. Myślę, że wszyscy oczekiwaliśmy wtedy nie komplementów pod adresem realizatorów, ale konfrontacji faktów z ekranowym odbiciem — tymczasem uczestników akcji zaledwie dopuszczono do głosu, a nawet przerywano im w pół zdania, by wtrącić coś „szalenie ważnego”. Należę do ludzi uważających, że twórca wypowiada się przede wszystkim przez swoje dzieło, stąd wszelkie dodatkowe wyjaśnienia mogą być jedynie krótkim uzupełnieniem, a nie głoszeniem własnej chwały. Szkoda, że opinii tej nie podzielali zgromadzeni przed kamerami reprezentanci TV.
[…] W Teatrze TV wydarzeniem nr 1 była Molierówna Jeana Anouilha wyreżyserowana przez Ignacego Gogolewskiego, który zagrał też rolę Moliera. Sztuka to napisana zręcznie, mająca trzy dobre role (dwie kobiece, jedną męską) ale też nie najłatwiejsza do wykonania. W trakcie akcji następują ogromne przemiany w osobowości bohaterów, co niezmiernie trudno jest ukazać w sposób wiarygodny i w pełni uzasadniony. Nawet mistrzowi Gogolewskiemu nie zawsze się tu udawało, cóż dopiero mówić o obdarzonej tytułową rolą Ewie Dalkowskiej… Dlatego też ów komediodramat smutnej miłości starzejącego się artysty do młodziutkiej wietrznicy nie wypadł tak jak na to zasłużył i jak zamierzył reżyser. Między innymi zawiniło tu niezdecydowania inscenizatora nie mogącego zdecydować się czy zrobić z Molierówny dramat, komedię czy… farsę. Ostatecznie spróbował wszystkich kluczy czym nieco nadwerężył zamek. […]