Artykuły

Fredro i młodzież - tak bym to nazwał

Andrzej Łapicki obchodzi jutro 50-lecie pracy artystycznej. Z tej okazji wyreżyserował w Tea­trze Powszechnym "Śluby panieńskie" Aleksan­dra Fredry. W spektaklu jubilat wystąpi z mło­dzieżą, którą uczył, i przyjaciółmi. Na widowni zasiądzie tylko 150 zaproszonych gości.

- Aleksander Fredro jest mi bardzo bliski, dlatego chciałem w atmosferze "Ślubów panień­skich" spędzić swój wieczór ju­bileuszowy. Jest to materia sce­niczna, w której się jakoś od­najduję, poruszam, lubię ją i ta materia mnie nie odrzuca, po­wiem nieskromnie - wyznał nam Andrzej Łapicki. - Fre­dro jest autorem, z którym je­stem zaprzyjaźniony i wydaje mi się, że ja również nie jestem mu wstrętny - dodał.

"Śluby panieńskie" są ko­medią w pięciu aktach, napisa­ną wierszem. Pierwsza, nierymowana wersja sztuki, powsta­ła w 1832 roku, a zatytułowa­na była "Nienawiść męż­czyzn". Ostateczna redakcja po raz pierwszy wystawiona została rok później we Lwowie. Akcja sztuki rozgrywa się w średnio zamożnym dworze pod Lublinem w latach młodo­ści pisarza. Fredro ukazał uczucia budzące się między potulną Anielą a trzpiotem Gu­stawem, i między energiczną Klarą a sentymentalnym Albi­nem. Inicjatorką tytułowych ślubów jest Klara, która każe Anieli powtórzyć za sobą sło­wa przysięgi: "nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną".

- Na scenie występuje mło­dzież, z którą spędziłem wiele lat w szkole teatralnej. Są to ab­solwenci, moi byli uczniowie - dowiedzieliśmy się od An­drzeja Łapickiego. - "Śluby panieńskie" to Fredro i mło­dzież - określił reżyser.

W spektaklu zobaczymy: Justynę Sieńczyłło, Beatę Ścibakównę, Rafała Królikow­skiego, Piotra Kozłowskiego, Mirosławę Dubrawską, To­masza Sapryka i oczywiście samego jubilata. Scenografię przygotowała Łucja Kossa­kowska. Premiera w ponie­działek o godz. 19 na małej scenie Teatru Powszechnego, mieszczącej zaledwie stu pięćdziesięciu widzów.

- Trzy czwarte środowiska się na mnie obraziło, ale wie­działem, że tak będzie - po­wiedział nam Andrzej Łapicki na kilka dni przed premierą. - Dyrektor Rudziński, który ze­chciał mi udzielić gościny, zgo­dził się, żeby jubileusz odbył się na małej scenie. Z tych 150 miejsc ja dostałem 100 dla swo­ich przyjaciół, a 50 jest dla go­ści dyrekcji teatru. W związku z tym wszędzie mam wrogów, bo o kimś zapomniałem. Nie zapomniałem, ale chciałem spędzić ten wieczór tak, jak spędza się imieniny. Po prostu nie zaprasza się wszystkich. Mój jubileusz będzie miał wła­śnie taki urodzinowo-imieninowy charakter - dodał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji