Artysta - błąd statystyczny. Wycinka Lupy
Anda Rottenberg podkreśliła, że teatr i sztuki plastyczne są dla elity. - Powszechnie chodzi się do kina i ogląda telewizję. Dla polityków, od których zależy finansowanie kultury, mieścimy się w granicach błędu statystycznego.
W sobotę rozpoczął się XXI Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Pierwszym spektaklem, który widzowie obejrzeli w Wytwórni, była "Wycinka/Holzfällen" Krystiana Lupy. O "Wycince" opowiadali w Teatrze Powszechnym twórcy. Prowadząca spotkanie Anna Herbut powiązała wymowę spektaklu z tematem tej edycji festiwalu - "kondycja artysty". Opowiada o niej tekst Thomasa Bernharda, ale hasło można odnieść do sytuacji polskiej kultury, m.in. sporów wokół "Golgota Picnic" i prób obyczajowego cenzurowania sztuki. - Jak to się stało, że spektakl na tak niewygodny temat odniósł sukces? - pytała Herbut.
Lupa odpowiedział, że "Wycinkę" przeczytał w oryginale przed publikacją polskiego przekładu. - Nie myślałem wtedy o niej w kontekście związków między sztuką a polityką - mówił. - Kiedy po latach przeczytałem ją po polsku, poczułem, jak niesłychanie jest aktualna. Kiedy relacja pomiędzy artystą a politykiem staje się prostytucyjna, dzieje się coś katastrofalnego. Znika możliwość tego, co jest istotą sztuki: awangardy, nowej prawdy.
Tekst Bernharda wywołał skandal, bo jest środowiskową satyrą z kluczem. Pierwsze wydanie, z 1984 roku, zostało skonfiskowane - kompozytor Gerhard Lampersberg odnalazł w powieściowym Auersbergerze siebie i wytoczył autorowi proces o zniesławienie. Pod postaciami Jeannie Billroth i Anny Schrecker kryją się austriackie pisarki - Jeannie Ebner i Friederike Mayrócker. - Bernhard sportretował znajomych artystów bez taryfy ulgowej, z rodzinną szczerością. Niesprawiedliwie, ale prawdziwie - tłumaczył Lupa. - Aktorzy rozpoczęli pracę nad rolami od podróży, wgrzebywania się: a to w dzieła literackie pisarek wziętych na warsztat, a to w szczegóły biograficzne. Chcieli tych bohaterów bronić, wejść w polemikę z Bernhardem.
Po spotkaniu z twórcami "Wycinki" Jacek Żakowski poprowadził panel dyskusyjny o kondycji artysty. Oprócz Andy Rottenberg, historyczki sztuki i kuratorki, oraz Krzysztofa Mieszkowskiego, dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu, wzięli w nim udział Olgierd Łukaszewicz, prezes ZASP-u, i prof. Jan Hartman. Mieszkowski skoncentrował się na pieniądzach (Teatr Polski jest zadłużony). - Niedofinansowanie uważam za cenzurę ekonomiczną - mówił. - "Dziady" robiłem na krechę. Gdyby nie pomoc środowiska i media, "Wycinka" by nie powstała. Łódzki Teatr Jaracza też już nie funkcjonuje normalnie. Tylko w Polsce artyści pozbawieni są socjalu! Jeśli nie założymy republiki sztuki, będziemy w unii troglodytów.
Rottenberg podkreśliła, że teatr i sztuki plastyczne są dla elity. - Powszechnie chodzi się do kina i ogląda telewizję. Dla polityków, od których zależy finansowanie kultury, mieścimy się w granicach błędu statystycznego. Parlament jest emanacją narodu, więc potrafię sobie wyobrazić, że 70 proc. parlamentarzystów nie czyta. Ilekroć robię wystawę, zawsze jestem pytana, ile to kosztowało.
- O pieniądzach przed publicznością się nie mówi, bo to nieeleganckie - skontrował prof. Hartman. - Proponuję artystom, żeby szukali sprzymierzeńców nie wśród urzędników i polityków, tylko wśród milionerów.
Festiwal potrwa do 12 kwietnia. Kolejny spektakl - "Dziady" Radosława Rychcika - w piątek o godz. 19 (klub Wytwórnia, ul. Łąkowa 29). Program - www.powszechny.pl .