Król zdeterminowany?
Dla historyków i znawców epoki wciąż pozostaje "znakomitym kąskiem", gratką, kimś do końca nieokreślonym mimo, że zdawałoby się iż wyszperano, wyczytano i napisano o nim prawie wszystko. Stanisław August Poniatowski, ostatni król, upadającej I Rzeczypospolitej. Za jego panowania przeżyliśmy jako naród, rzecz najgorszą, trzy rozbiory i wykreślenie z mapy Europy. Za jego panowania również przeżyliśmy nieporównywalny z poprzednimi okresami rozwój nauki, oświaty, kultury. Mały człowiek i wielki mecenas sztuki, słabeusz, tchórz, "sprzedawczyk" i wytrawny, dalekowzroczny polityk. Oto niektóre tylko z diametralnie się różniących od siebie ocen i określeń. Polityczna ocena króla należy do najbardziej spornych w literaturze historycznej. Każda epoka przykładała do niego własną miarę. W okresach historycznych zorientowanych na idee wolnościowe, na walkę o odzyskanie niepodległości (romantyzm, Młoda Polska) postawa króla budziła oburzenie i pogardę. W czasach ceniących wytwarzanie, wypracowywanie trwałych wartości materialnych i duchowych (pozytywizm) świecił on przykładem.
W sztuce "Polonez" Jerzego S. Sity zrealizowanej w stołecznym teatrze "Ateneum" jest scena rozpoczynającego się sejmu w Grodnie słynnego sejmu, który zatwierdził drugi rozbiór Polski. Na obrady wchodzą i miejsca w ławkach zajmują posłowie - przedstawiciele szlachty, magnaterii. Niektórzy wchodzą w "towarzystwie" - wnoszą kukły ludzkiej wielkości ubrane z polska w kontusze i sadzają w ławkach, obok siebie. Wprowadzeniem posłów jest wyczytywanie nazwiska i wysokości sum jakie przyjęli od ambasadora rosyjskiego, aby sejm zatwierdził ponowne rozparcelowanie ziem Rzeczypospolitej pomiędzy mocniejszych sąsiadów. Marionetkowy sejm, zamiast posłów kukły pociągane za sznurek brzęczący dukatami. Targowiczanie obciążeni grzechem sprzedajności, uniżonością wobec carycy Katarzyny i podłością wobec sprzedanego narodu. Swoisty obraz upadku moralnego klasy rządzącej, kontekst dla postawy króla, postawy najmocniej przez historię napiętnowanej.
Motyw sprzedajności, niskiej kultury politycznej czy wreszcie prywaty szlachty i magnatów epoki Stanisława Augusta, jest w sztuce Sity akcentowany najmocniej. Autor odciąża jak gdyby tym samym grzechy króla i zdaje się mówić: nie tylko on był winien.
"Nie pozwól Polsce ginąć, o
Gwiazdo Północy!
Tyś gwarantką jej granic, rękojmią
pomocy;
dźwignij swoim ramieniem, co
upadło zdradą!
Natchnij duchem wolności, wesprzyj
światłą radą!"
To fragment oracji wygłoszonej przed Katarzyną przez Seweryna Rzewuskiego, Hetmana Polnego Koronnego. Zdradą jest przy tym w rozumieniu hetmana Konstytucja 3 maja, zaś gwarancje granic - to obecność wojsk carycy w Polsce.
Kompromitujące dowody historyczne, wsparte i przetworzone dramaturgiczną wizją autora "Poloneza" można by ze sztuki dobywać bez końca, jako że jest ta wierszowana trylogia dramatyczna o upadku Rzeczypospolitej plastycznym ożywieniem historycznych obrazów, swoistą lekcją historii z tezą autora. Przedstawiony wycinek naszej - jakby to Gombrowicz powiedział - "konwulsyjnej historii", daje postaci króla jeden wymiar - słabego człowieka i marnego polityka, tyle że usprawiedliwionego beznadziejną sytuacją polityczną kraju, w którym przyszło mu rządzić i samą kondycją moralną oligarchii współrządzącej. Tu zaczyna się spór, który do dzisiaj roznamiętnia umysły historyków (i nie tylko historyków). Spór ma zresztą wymiar wykraczający poza osobę królewską, która stała się utożsamieniem modelu polityki polsko-rosyjskiej w XVIIII wieku, polityki słabego państwa wobec imperialnego kolosa, polityki przetrwania wobec natarczywej ekspansji.
Zacznijmy od króla. W "sądzie nad Stanisławem Augustem" powołanym na jednym z lutowych forum Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zasiedli wybitni znawcy tematu, historycy: Emanuel Roztworowski, Jerzy Michalski, Andrzej Zahorski, Marek Drozdowski, Jerzy Łojek, pisarze: Marian Brandys, Jerzy S. Sito, dziennikarze: Jerzy Mikke, Jerzy Surdykowski.
Człowieka obciążają najmocniej pieniądze brane za wyświadczanie usług godzących w interes narodu. "W miarę upływu lat, kiedy już zasiadał na tronie polskim, chętnie przyjmował pieniądze, nie dbając o to z jakiego źródła je czerpie. Okryło go niezatartą hańbą branie pieniędzy od swej protektorki Katarzyny czy jej dygnitarzy i ambasadorów" (Maria Żwirska "Ostatnie lata życia Stanisława Augusta").
Tuż po abdykacji, miast zachowywać się godnie, upadły król głównie troszczył się ponoć o swoje kufry, o mniejsze i większe sumy, z którymi zalegał u swoich dłużników, o wygodę swego dalszego bytowania (red. J. Mikke). Suma zadłużeń królewskich sięgnęła 40 mln złotych. Za te pieniądze można było utrzymać 120-tysięczną armię lub zapewnić egzystencję 450 tysiącom chłopów w ciągu całego roku. Otwierając inną kartę z życiorysu ostatniego króla Rzeczypospolitej, wypowiedzieć trzeba słowa klucze: oświata, kultura, organizacja nowoczesnej państwowości, próby wzmocnienia władzy monarszej przez wzmocnienie państwa i jego organów administracyjnych. Wszak był król rzecznikiem reform w państwie, reform, które (zrealizowane z całą konsekwencją) doprowadzić mogły do zasadniczych przemian w ustroju politycznym i społecznym Polski. Konstytucja 3 Maja, w której wszak przygotowaniu Stanisław August brał udział, widziała wzmocnienie państwa w o-graniczeniu wpływów magnaterii, w przywróceniu dziedziczności tronu, w nadaniu praw i przywilejów mieszczaństwu i roztoczeniu opieki nad chłopami. Banałem jest stwierdzenie, że były to myśli światłe i nad wyraz postępowe. Konstytucja, a wcześniej jeszcze wszystko co dla oświaty i narodowej edukacji w czasach panowania króla Stanisława uczyniono, wyposażyły naród na długie lata niewoli w "polskiego, oświeconego ducha", utwierdziły narodową tożsamość, (głos z sali). Pod nadzorem królewskim, wybierana przez sejm, powstała w 1773 Komisja Edukacji Narodowej - świecka władza szkolna. Program Komisji to unarodowienie oświaty, związanie jej z realiami życia społecznego i politycznego, to wychowanie młodzieży w duchu obywatelskim, (zauważmy jaką wagę np. przywiązujemy dzisiaj do wychowania młodzieży w duchu pokoju), to stworzenie naukowej, przyrodniczej, materialistycznej podstawy światopoglądu współczesnego człowieka i racjonalnych zasad rozwoju narodowej gospodarki. A sztuka? - Literatura, malarstwo, architektura, teatr, na który król sam kwestował, "pociągając" za kieszenie arystokrację i szlachtę po to, aby uzyskać sumę potrzebną na sprowadzenie (już w 1764 roku) aktorów z Paryża. Atmosfera dworu, przychylność i zrozumienie dla twórczej myśli, lotności i wiedzy sprawiły, że rozwijać zaczęła się Warszawa. Zaniedbane, brudne i ubogie miasto, bez gmachów publicznych, bez wybrukowanych ulic, bez teatru, wyrosło w ciągu dwudziestolecia w wielką bogatą i ruchliwą stolicę. Jeszcze w 1777 Warszawa liczyła 75 tysięcy mieszkańców, zaś w okresie Sejmu Czteroletniego miała już ponad 100 tysięcy ludności, miała też nowe, tworzące się środowisko inteligencji miejskiej, (o zasługach króla dla Warszawy mówił prof. M. Drozdowski).
Głosy obrońców króla, głosy próbujące przedstawić argumenty "za" to nie tylko obnażanie poziomu moralnego arystokracji polskiej tamtego czasu (J. S. Sito), to również próba widzenia całej skomplikowanej, trudnej sytuacji Polski na tle politycznym Europy, to uświadomienie sobie sił nacisku stwarzających królowi sytuację iście kleszczową (prof. J. Michalski). Katarzyna II, w liście do ambasadora rosyjskiego w Warszawie Sieversa, z dnia 2 stycznia 1793 roku, taki daje wyraz swoim zamiarom: "Wziąwszy pod uwagę niestałość i lekkomyślność narodu polskiego, jego stwierdzoną ku Rosji nienawiść, osobliwie zaś ujawnioną skłonność do wyuzdania i szaleństw francuskich - przychodzimy do przekonania, że nie możemy w nim mieć sąsiada spokojnego i bezpiecznego dopóty, dopóki nie będzie doprowadzony do zupełnej bezsilności i niemocy".
Drapieżność i ekspansywność mocarstw ościennych nie przekreśla jednakże próby prowadzenia własnej polityki, próby czuwania nad tym co narodową racją stanu jest a co nią nie jest. Można być, jak ktoś wesoło podczas dyskusji powiedział "pieskiem małym, ale z własnym charakterem, pieskiem kąśliwym, który potrafi wymusić respekt na wielkim brytanie". Królewska polityka uległości, bezwolnego poddawania się imperialnym dążeniom Katarzyny wraz z nieustannie pogłębiającym się uzależnieniem finansowym, okazała się tragiczna w skutkach, niebezpieczna jako zasada" (Jerzy Łojek).
Snując dalej refleksję historyczną może warto przez chwilę zastanowić się nad tym "co by było gdyby...". Gdyby wielkomagnackie ugrupowanie "Familia", dążące do likwidacji rządów saskich w Polsce zdołało w 1764 wprowadzić na tron przedstawiciela swego rodu i gdyby zamiast Stanisława Augusta wyniesionego na tron pieniędzmi i wojskami Katarzyny II (a więc przez to uwikłanego do końca) na tronie zasiadł Czartoryski. Czy zyskałby poparcie i lojalność magnaterii polski król, przez naród i bez nacisków z zewnątrz wybrany? A wówczas, bez rozdarcia wewnętrznego, bez prywaty magnackiej - byłżeby na tyle silny, aby niezależną, polską rację stanu wobec przemocy obcej obronić?
Czas historyczny, wiedza o epoce, dowody o stanie moralnym narodu podpowiadane przez autora "Poloneza" przeczą zasadności i prawdopodobieństwu takiego "gdybania". Epoka saska przywiodła kraj do upadku, roztrwoniła jego dobra materialne i duchowe.
Pozostaje więc zapytać, jaką politykę powinien był prowadzić kraj słaby, ustawicznie zagrożony, targany wewnętrznymi sprzecznościami? Uległość doprowadziła do zupełnego unicestwienia państwa. Dla silnej ręki i rządów z charakterem nie było najmniejszych szans. W spuściźnie po epoce saskiej zaczyna się wielowiekowa tragedia narodu i państwa, która niczym hamletowskie pytanie wracać będzie: "Być albo nie być?" - Jak być? Jak zapewniać i kształtować rozwój narodu w jego niepodległym bycie? Nie można być i trwać w niewoli - krzyczeli romantycy! Do pracy, do doskonalenia tego, co mamy - namawiali pozytywiści. Dylematy narodowe, pytania o wartości najwyższe, o pryncypia ciągnęły się do odzyskania upragnionej niepodległości w 1918 roku. Od tego czasu, aż po dzień dzisiejszy, pytanie "Jak być?" pozostaje niezmiennie aktualne. Rzeczywistość ostatnich miesięcy potwierdza, że ciągle jeszcze jesteśmy w drodze, że proces kształtowania się form narodowej egzystencji wewnątrz państwa nie został zakończony. Ale trwa nadal w nowym, współczesnym wymiarze. W innych realiach politycznych.