Artykuły

Krwawa emancypantka

Po spektakularnych Dziadach wyreżyserowanych w Teatrze Nowym w Poznaniu Radek Rychcik kroczy drogą klasyki. Tym razem w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, przy wsparciu Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Boska Komedia” w Krakowie zabrał się za Balladynę. I o ile po spotkaniu z Mickiewiczem mógł zasłużenie triumfować, o tyle Słowacki rozłożył go na łopatki. Pomysł na Balladynę był intrygujący, nie powiem. Oto tytułowa bohaterka zabijająca swoją siostrę. Alinę (o kolejnych zbrodniach nie wspominając) staje się dla Rychcika pierwszą polską emancypantką. Niczym Wolność z obrazu Delacroix wiedzie lud na barykady i zostaje w końcu „królową paralitów” (reżyser zaangażował do spektaklu niepełnosprawnych naturszczyków). Mężczyźni bez rąk i nóg to smutny wynik pierwszej wojny światowej, zupełnie nieprzekonująco wplecionej w całą inscenizację. Nic w tym trwającym bez końca spektaklu nie trzyma się kupy. Aktorzy (poza Pawłem Dobkiem grającym Fon Kostryna i Tomaszem Kowalskim w roli Kirkora) grają — mówiąc dyplomatycznie — słabowicie. Wzięte z castingu Alina i Balladyna (Izabela Gwizdak i Julia Trembecka) powinny zostać zamordowane dzbanem na maliny, zanim jeszcze wyszły do lasu. Przed kompletną pożogą ratują tylko scenografia Anny Marii Karczmarskiej

I wspaniała, naprawdę wspaniała muzyka braci Michała i Piotra Lisów.

Co tu dużo gadać, Balladyna Rychcika to popłuczyny po jego fenomenalnych Dziadach, kroczenie sprawdzoną drogą. A świetne spektakle robi Rychcik tylko wtedy, gdy nie kroczy udeptanym szlakiem.


Juliusz Słowacki „Balladyna”, reż. Radosław Rychcik, Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie/Boska Komedia w Krakowie

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji