Artykuły

Szubieniczne pomysły

Widzowie nasi oswoili się z przeplataniem te­kstu jednej sztuki wstawkami z innych, zwłaszcza tego samego autora, mającymi zazwyczaj na celu określoną interpretację dzieła. Przyznam się, iż wyżej cenię reżyserską odkrywczość dochodzącą do głosu mimo czy dzięki wierności tekstowi oryginału, odbywa się bowiem wówczas rzeczywi­ste odkrywanie myślowej zawartości utworu. Go­dzę się jednak z najdowolniejszymi zabiegami kompilacyjnymi, jeśli czynione są jawnie, nie de­zorientując widza, i w zamyśle wzbogacenia dia­logu ze społeczeństwem o sprawach godnych uwa­gi.

Najnowsza premiera w "Jaraczu" nosi tytuł je­dnej z dawniejszych sztuk belgijskiego dramatur­ga, Flamanda piszącego po francusku, Michela de Ghelderode, autora znanego u nas m.in. z głoś­nego przed laty i znakomitego łódzkiego przedstawienia "Czerwonej magii". Oryginalny to twór­ca, uwrażliwiony na swoiste wartości i uroki flandryjskiej kultury średniowiecza, w której kli­macie ukształtowało się niegdyś malarstwo Petera Breughela.

Otóż nasz premierowy "Eskurial", którego tekst literacki dostarcza materiału scenicznego na nie więcej z pewnością niż trzy kwadranse, uzupeł­niony został fragmentami innych sztuk tegoż ak­tora, na zasadzie jednak całkowitego kamufla­żu. Po prologu, stanowiącym jakby taniec śmier­ci, z udziałem wszystkich dramatis personae, ak­cja przedstawienia zaczyna się od przeniesionej wiernie piątej sceny sztuki "Kram Karoliny", w której występują (wśród innych postaci) Kolombina, Pierrot i Arlekin, a ściślej mówiąc wędro­wni aktorzy, którzy w swym długim życiu wcie­lali się w postaci komedii dell`arte i szukają teraz spokojnej przystani na resztę swoich dni. Tak więc doczepiono ich do "Eskurialu". W tekście jednak dają się słyszeć wstawki, których w obu wymienionych sztukach nie ma, lecz zapożyczo­no je, wraz z górującą w tle szubienicą, z farsy "Sroka na szubienicy", gdzie znów wypowiadają je całkiem inne postacie. Dotyczy to kwestii o niezmiennej naturze władzy i o funkcji terroru, zresztą w formie sentencji i aforyzmów, co ma zapewne przydawać przedstawieniu wymowy ponadczasowej.

Kiedy wreszcie wędrowni komedianci naużalają się nad swoim losem, nastąpi kolejny wtręt. Oto naszych bohaterów, udających teraz maneki­ny, zaczyna bombardować kulami Kat z "Eskuria­lu",

Pozwoliłem sobie na tę drobiazgową wiwisekcję, aby unaocznić czytelnikowi, iż "pożenienie" po­stać i tekstów z trzech sztuk nie ma tu z sobą głębszego, logicznego związku, nie wynika, moim zdaniem, z żadnej konieczności artystycznej, po­za wątłym pretekstem, iż Król wspomina o wygnaniu aktorów.

Sam "Eskurial" (od nazwy rezydencji królów Hiszpanii) oddaje wprawdzie mroczny, przepojo­ny lękiem przed nieubłaganą śmiercią klimat ówczesnej arcykatolickiei Hiszpanii, do nastro­jów wszakże cała rzecz się sprowadzała, zwła­szcza iż akcja co rusz "siadała". Tym bardziej podziwiać trzeba napięcie emocjonalne, jakie po­trafił wzbudzać w sobie MARIUSZ WOJCIECHO­WSKI, jako miotany obsesjami, perfidny w okru­cieństwie Król, z uznaniem też należy się odnieść do konsekwentnie poprowadzonej roli MARIUSZA SANITERNIKA, jako błazna Szaleja, a rozegrana między nimi scena wzajemnej "zamiany ról" wy­bijała się ponad całość przedstawienia.

Pozostali, którym przypadły nie tak bogate ro­le: BOGUMIŁ ANTCZAK, BOHDAN WRÓBLEW­SKI, EWA WICHROWSKA, ANDRZEJ WICHROWSKI, ANDRZEJ KIERC i PIOTR CYRWUS wyszli ze swoich zadań obronną ręką.

Z tych więc co najmniej trzech sztuk Ghelderode'a powstała miszkulancja nieprzejrzysta i ciężkostrawna, nadmiernie zresztą przegadana, a kto z wi­nowajców przedstawienia powinien zadyndać na rzeczonej szubienicy, tego za żadne skarby nie powiem. W każdym razie nie autorzy malowni­czych kostiumów, sugestywnej muzyki czy skła­dnej choreografii...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji