Broszkiewicz dyskutuje w 3 jednoaktówkach
SZTUKA Jerzego Broszkiewicza - "Imiona władzy" wzbudza w Warszawie dużo dyskusji w kołach intelektualistów. Są to trzy jednoaktówki o wspólnym problemie ideowym - stosunek władzy do obywatela. - Temat więc aktualny. Każda z trzech jednoaktówek dzieje się w innej epoce, ale autor przeplótł je wspólnymi nićmi - i to zarówno problemowymi, jak formalnymi. Sztuka pomyślana jest ciekawie. Niestety wśród publiczności warszawskiej zmęczonej już metaforycznym ujęciem wielkich problemów (niedawno były "Muchy", także idą "Krzesła") nie obudziła jak dotąd szerszego zainteresowania. Słabością sztuki jest jej wątłość dramaturgiczna, przeważa właściwie wielka publicystyka. "Imiona władzy" są lepszą literaturą niż teatrem. Kilka jednak doskonałych scen szczególnie w jednoaktówce środkowej, której początek i koniec są znakomite w pomyśle autorskim. Moim zdaniem Warszawski Teatr Dramatyczny (dawny im. Wojska Polskiego) powinien był dać tej sztuce stanowczo bardziej kameralną oprawę, bardziej stylizowaną. Reżyseria Lidii Zamkow, scenografia - Sadowskiego. W rolach głównych bardzo dobrzy: Maciej Maciejewski, Jan Świderski, Józef Nowak i Bolesław Płotnicki. Dlaczego znakomitą Halinę Mikołajską tak marnować w najbłahszej roli? Uwaga: aktor grający "Filipa pobożnego" nazywa się... Wyszyński.