Monolog o miłości
W STS - nowy program wieczoru jednego aktora. Głośne "Tabu" Bocheńskiego przenosi na scenę Kalina Jędrusik. Opowiada o miłości. Warto posłuchać. Warto zobaczyć. Historia - stara, jak świat. Zawsze jest jakiś Diego, który porzuca swoją Dolores. Bocheński szuka motywacji tego faktu w zakazach - dla miłości nieistotnych, w tabu, w którym ludzie sami siebie krępują i unieszczęśliwiają. Dla średniowiecznej mniszki był to strach przed grzechem. Dolores z lat wojny hiszpańskiej upatruje klęskę swego serca w politycznym fanatyzmie kochanka.
Dziewczynę naszych czasów złamała miłość do człowieka żonatego - cóż z tego, że wzajemna. Do jakich granic może i powinien ulegać człowiek normom narzuconym - pyta autor, za autorem reżyser.
U Kaliny ta motywacja schodzi na plan dalszy. Niezależnie od idei utworu i założeń reżyserskich. Zdecydowała interpretacja i temperament aktorki. Przedstawia ona na scenie po prostu niekochaną.
Można sobie wyobrazić, jaka to była pokusa dla aktorki takiej, jak Jędrusik, przeobrazić się trzy razy w Dolores różnych epok. Przyznać trzeba, że przeobrażenia tego dokonała w pochwały godnym stonowaniu. Jest subtelna. Daje bardzo delikatne studium kobiety porażonej miłością. Żyć trzeba dalej także z poranionym sercem. Niekochane ratują się na różny sposób. Bywa, że pokornie przyjmują pokutę, jak Dolores z pierwszego wcielenia. Zdarza się, że znajdują broń w ironicznym uśmiechu wobec siebie i bliźnich, jak Dolores nr 2. Najbiedniejsze są te, które jak trzecia Dolores, zapłaciły najwięcej, bo zachwianiem równowagi psychicznej, karmią się okruchami nadziei, czekają.
Pytanie: dlaczego człowiek czlowiekowi zadaje tyle cierpienia - tkwi w tym przedstawieniu dobitniej, niż odpowiedź, że przyczyna leży w magii tabu. Nie szkodzi. Przedstawienie zyskuje przez to na intymności zwierzeń, mocy wzruszenia, a może zdoła skłonić niejednego widza do zastanowienia się, jak zrealizował swój własny życiowy przydział miłości.