Artykuły

Zbuntowana Wanda

"Wenus w futrze" w reż. Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej w Teatrze WARSawy w Warszawie. Pisze Agnieszka Górnicka w serwisie Teatr dla Was.

"Wenus w futrze" to dramat Davida Ivesa, który popularność zyskał za sprawą niedawnej adaptacji filmowej w reżyserii Romana Polańskiego. Odcinając się od kinowej interpretacji, Agnieszka Lipiec-Wróblewska postanowiła odczytać tekst dramatyczny w duchu feministycznego manifestu. Sceniczna wersja poruszać miała problem tożsamości płci, jej niejednorodności i rozdźwięku między tym, co naturalne i biologiczne, a tym co kulturowe i opresywne. Tematem zainteresowania miała być kobieca seksualność oraz prawa kobiet zdominowanych przez patriarchalny system społeczny; odwieczna walka o władzę i wyższość kobiecości/męskości. W praktyce reżyserka nie wychodząc poza ramy interpretacyjne, które narzuca sam dramat, tworzy dzieło które nie jest silnym, wyraźnym i osobistym głosem artystki, a spektakl sygnowany modnymi hasłami, w efekcie ogranicza się do przewidywalnego wykorzystania stereotypowych atrybutów, nie podejmując głębszej dyskusji na temat istoty dychotomii ludzkiej natury.

Feminizm głównej bohaterki Wandy (Magdalena Popławska) to obraz kontestacji i buntu, podkreślany ciężką i głośną heavy-metalową muzyką oraz lekceważącą postawą wobec mężczyzn. Jawi się on bardziej jako młodzieńczy wybryk, banalna siła, która wierzy, że może zmienić świat, aniżeli świadome i dojrzałe działanie. Postawa Wandy, która w spektaklu reprezentuje głos kobiet, zdaje się posługiwać narzędziem, które w żadnym wypadku nie prowadzi do dialogu: siłą. Siłą kobiecej determinacji - pojmowanej jako kontrapunkt dla przypisywanej mężczyznom agresji i chęci dominacji - która wydaje się tymczasowym lekarstwem na społeczno-kulturowe problemy kobiet.

Warto zaznaczyć, iż dramat Ivesa rozgrywa się na kilku poziomach. Ten aspekt najsilniej podkreśla sceniczna konwencja. Aktorzy grający aktorów, w metateatralnych komentarzach mówią o teatrze. Na scenie podejmują dyskusję na temat teatralizacji społecznej rzeczywistości, posługując się metaforami wiecznej maskarady i castingu. Mówią o stereotypowych, wręcz mitycznych rolach i wizerunkach kobiety. Od początku spektaklu obraz kobiety to ekwiwalent obiektu fizycznego uwielbienia i fascynacji, przedmiot, którego piękno utrwalane jest na fotografiach i filmach, towar, który musi wyróżniać się najwyższą jakością i ceną.

Scena wprowadzająca nas w narrację ukazuje Thomasa (Wojciech Kalarus) - reżysera teatralnego, który przewija slajdy wyświetlane na ścianie jego studia. Slajdy ukazują portrety kobiet, wśród których artysta szuka swojego ideału. Po nieudanym castingu do inscenizacji XIX-wiecznej powieści Leopolda Rittera von Sacher-Masocha "Wenus w futrze", reżyser desperacko poszukujący odtwórczyni tytułowej roli, spotyka spóźnioną aktorkę, imienniczkę Wandy Dunajew. Grana przez Magdalenę Popławską młoda kobieta, na scenie reprezentuje wspomnianą "filozofię feminizmu". Pod pozorem naiwności i obojętności, ukrywa błyskotliwość i świadomość odgórnie narzucanych norm i ról społecznych. Wanda rozpoczyna grę, w której Thomas staje się ofiarą własnych pragnień i potrzeb.

Bohaterowie dramatu Ivesa, odgrywając na scenie role bohaterów powieści, zacierają granicę pomiędzy rzeczywistością a fikcją. Hrabia Seweryn Kuziemski staje się alter-ego Thomasa, a jego masochistyczne skłonności - odczuwanie przyjemności seksualnej z własnego poniżenia i bólu, okazują się tkwić głęboko w jego podświadomości, kryjącej traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa. W końcowej scenie, pewny siebie, dominujący reżyser, okazuje się być bezwolną marionetką w rękach kobiety i aktorki.

W "Wenus w futrze" prosty i schematyczny podział kobieta/mężczyzna zostaje zaburzony mnogością ról i tożsamości, jakie mogą przybrać bohaterowie. Niestety w swojej inscenizacji Agnieszka Lipiec-Wróblewska nie wykorzystuje tego aspektu. Nie wykorzystuje również ogromnego potencjału aktorów; nie wydobywa z nich odpowiedniej dynamiki i autentyczności.

I o ile buntowniczy i zadziorny rys Wandy ma swoją siłę i urok, o tyle Thomas Wojciecha Kalarusa, wydaje się człowiekiem pozbawionym emocji. Jego początkowa "dominacja" transformująca się w "uległość" jest słaba i nieprzekonująca. Jego bohater w dość obojętny sposób prezentuje swoją męską/kobiecą naturę, tym samym oddala się od zawartego w tekście głównego problemu heterogeniczności ludzkiej płci.

Spektakl "Wenus w futrze" wyraźnie porusza problem uprzedmiotowienia kobiet, zarówno w kontekście zawodowych relacji między reżyserem a aktorką, jak i uniwersalnych relacji damsko-męskich. Wanda i Thomas to figury symboliczne, reprezentujące dwie odmienne postawy, które na scenie z łatwością żonglują swoimi tożsamościami. Tak łatwo poddając się wzajemnej manipulacji, zatracają jednak sens i motywy swojego działania. Gubi się także reżyserka, która w przeciwieństwie do swojej ostatniej inscenizacji monodramu Jacka Poniedziałka (poruszającego problem kazirodztwa), w tej nie komunikuje nam niczego odkrywczego, co więcej spłyca wymowę dramatu, upraszczając jego skomplikowaną materię, ograniczając się do kilku powtarzalnych i dosłownych (nie zawsze udanych) zabiegów inscenizacyjnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji