Wokół upadku kultury i wartości
Nowy sezon w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu zapoczątkowano dwoma udanymi przedstawieniami: "Tanga" Sławomira Mrożka w reżyserii Jarosława Kuszewskiego i "Alchemika" Bena Jonsona w reżyserii Wojciecha Jesionki. Co charakterystyczne dla opolskiej sceny, oba przedstawienia odznaczały się wysokim poziomem gry aktorskiej i ciekawą oprawą scenograficzną.
Reżyser "Tanga" Jarosław Kuszewski, trafnie oddał rozprężenie intelektualne, nihilizm i bezwład pseudoartystycznego środowiska. Do powodzenia spektaklu przyczynił się bez wątpienia tekst dramatu, zawierający nie tylko ważkie problemy intelektualne, ale również konsekwentny układ zdarzeń, biegnących według wyraźnej linii przyczyn i skutków. Żadnej z tych literackich wartości nie zaprzepaszczono, celnie podkreślając najważniejsze momenty w spektaklu.
W Opolu przedstawienie grane jest na kameralnej scenie, co z założenia uniemożliwia zastosowanie efektownych środków teatralnych. Mimo to dbałość o plastyczną wizję, podbudowaną częstymi zmianami światła, jest wyraźna. Pomaga ona w budowaniu nastroju i prowadzeniu wyraźnej linii narracyjnej. Atutem sztuki pozostają także ciekawe rozwiązania sytuacyjne i na ogół udane kreacje aktorskie. Dzięki bezustannemu ścieraniu psychologicznie uzasadnionych racji poszczególnych bohaterów i kontrastowym zestawieniu reakcji w spektaklu utrzymuje się napięcie, a wyraźne zachowanie rytmu dodaje inscenizacji dynamiki i atrakcyjności.
Niemałą rolę w budowaniu nastroju odegrała scenografia Jana Banuchy. Sposób zabudowania sceny jest funkcją stanu psychicznego bohaterów i dominującej aktualnie atmosfery intelektualnej.
Rzecz to dla opolskiego teatru charakterystyczna, chociaż zdarzają się potknięcia. Przykładem "Alchemik" Bena Jonsona w reżyserii Wojciecha Jesionki. Oto pierwsze sceny widowiska. Londyn 1592, czas wielkiej zarazy. Procesje pątników, bandy zdemoralizowanych i rabujących rzezimieszków. Śmierć, ludzkie przerażenie a jednocześnie religijny spokój i pogodzenie z tragicznym losem. Reżyserowi, który dodał te sceny do pierwotnego tekstu, wszystkie te elementy udało się pokazać wyśmienicie i co w każdej kreacji artystycznej najważniejsze - zdołał wydobyć siłę i głębie prawdziwego dzieła sztuki.
Jest to opowieść o tryumfie ludzkiej głupoty i chciwości. Ukazuje mechanizmy, które pomagają ludziom oszukiwać się wzajemnie i potęgować zło w społecznych relacjach. Jonson pragnie pokazać, jak często ludzie zapominają, że kres ich ludzkiej egzystencji jest bliski, a prawdziwe problemy położone w zupełnie innym wymiarze. W opolskiej inscenizacji poszczególne sceny, niezależnie od swej perfekcji stają się do siebie bardzo podobne, a także zabrakło jasnej organizującej myśli.
Jedną z ciekawszych stron widowiska jest scenografia Ryszarda Strzembały. Zastrzeżenia musi budzić inny poważny element wizji plastycznej - światło. W jego opracowaniu scenograf skoncentrował się na scenach popisowych, prologu i epilogu, zupełnie je jednak zlekceważył w partiach środkowych, zalewając scenę światłem płaskim i monotonnym.
W spektaklu jest również parę celnych kreacji aktorskich. Maria Durys jako Dorcia stworzyła postać konsekwentną i trafną z punktu widzenia komediowej struktury widowiska. Jest władcza, zawsze zdecydowana, w ruchach ostra, a we wszystkim tym co robi przyciąga uwagę widza. Andrzej Błaszczyk w roli Epicura Mamona zaprezentował przede wszystkim wspaniały warsztat aktorski. Bez kokieteryjnej nachalności, w sposób czytelny - wyrazem twarzy i grą całego ciała - nadaje postaci charakterystyczne rysy, dzięki którym wyraźnie zaznacza swój udział w spektaklu. Jego bohater to głupawy poczciwiec, dla którego rozpusta i zachłanność stanowią główne motywy działania. To właśnie ta para aktorów buduje wspólnie najlepsze sceny spektaklu. Trudno też nie wspomnieć o Elżbiecie Piwek w roli Pani Podatnej, która mimo trzecioplanowej roli, potrafiła znaleźć środki wnoszące do widowiska wiele konstruktywnych rozwiązań.
Oba przedstawienia trzeba ocenić pozytywnie. A najlepszą weryfikacją sukcesu artystycznego pozostaje fakt, że zawsze grane są przy pełnej widowni i często spotykają się z jej strony z gorącym przyjęciem. Nie jest więc przesadą stwierdzenie, że opolska scena jest teatrem dobrym, tworzącym widowiska wartościowe i atrakcyjne.