Płachta na dzieci
Na przedstawieniu Baśń o zaklętym Kaczorze dzieciarnia piszczy z uciechy niemal jak na koncercie rockowym. Powodem jest równie prosty, co — jak cię okazuje — skuteczny pomysł Konrada Szachnowskiego, autora dekoracji i reżysera. Zawiesił on na scenie olbrzymią płachtę, która zaczepiona na kilku linkach i podświetlana różnokolorowymi reflektorami jest raz złowrogim płaszczem czarownicy, raz rozłożonymi skrzydłami dobrej gęsi, a jeszcze innym razem — hulającym po scenie wichrem. Baśń o zaklętym Kaczorze Marii Kann, najnowsza premiera teatru Miniatura, pokazuje, że warto zaufać wyobraźni dzieci, które bez żadnego trudu radzą sobie ze zrozumieniem tych niespodzianek, tak samo jak żadne z nich nie pyta, dlaczego główne postacie są czasem lalkami, a czasem — żywymi ludźmi bądź ubranymi w proste i sugestywne kostiumy postaciami. Spektakl jest utrzymamy w dobrym rytmie, podkreślanym umiejętnie wkomponowaną w jego bieg muzyką. Sam tekst Marii Kann o biednej Weronce, która w żelaznych trzewiczkach wędruje na kraj świata by uratować swego ukochanego, zaklętego w postać Kaczora, choć brzmi dziś troszkę jak z elementarza Falskiego, przemawia swoją prostotą i czytelnością.