Tak jest, jak się państwu zdaje
Sztuki włoskiego twórcy Luigi Pirandello (1867- 1986) w latach dwudziestych przebojem wdarły się na światowe, a także polskie sceny, zyskały sobie olbrzymią popularność. Moda jednak przeminęła, współcześnie Pirandello grywany jest jednak raczej rzadko zaś Adam Hanuszkiewicz przygotowując w Teatrze Powszechnym premierę jednej z najgłośniejszych jego sztuk "Tak jest jak się państwu zdaje" nie tylko dość obcesowo obszedł się z wyjściowym tekstem, ale uzupełnił go nawet fragmentami innych utworów pisarza, które w całości spektaklu komponują się zresztą znakomicie. Był to zabieg o tyle usprawiedliwiony, że Pirandello wciąż obraca się wokół jednego tematu: wieloznaczności prawdy, trudnej do wyznaczenia granicy między rzeczywistością a udaniem, możliwością różnorodnych ocen tych samych ludzi i różnorodnych odczytań tych samych wydarzeń.
Posłużmy się krótkim streszczeniem. Przybyły wraz z żoną i teściową do małego włoskiego miasteczka pan Ponzo staje się przedmiotem zainteresowania mieszczańskiego środowiska. Natrętnie indagowany mówi wreszcie, że jego teściowa uległa dziwnemu obłędowi, sądzi że jej córka wciąż żyje gdy on pojął za żonę inna kobietę. Wersja teściowej jest odmienna: to jej zięć popadł w depresję podczas pobytu żony w sanatorium a gdy z niego wyszła, trzeba było aranżować ponowny ślub: aby rzekoma nieboszczka mogła powrócić do swojego domu.
I tyle wiemy, historia tych ludzi ginie gdzieś w mroku, zaś młoda kobieta w czerni przywołana wreszcie na scenę powie po prostu, że dla matki jest córką, dla męża drugą żoną, zaś dla widzów postacią sceniczną, której losów autor nigdy do końca nie określił. Jest tak, jak się państwu zdaje, każdy może sobie wybrać tę prawdę, jaka mu odpowiada.
Spektakl poprowadzony jest zręcznie, nuży wprawdzie pod koniec pierwszej części, dla równowagi ma jednak znakomity finał, gdy przedstawienie niby to się skończyło, a właściwie wciąż jeszcze trwa wciąż się toczy. Grono bywalców salonu radcy Agazzi (Jerzy Korsztyn) poprowadził reżyser w konwencji lalkowej, to nie ludzie lecz grono pajaców pociąganych za sznurki. Na tym tle ostro zarysowały się postacie sędziwej pani Frola (ładna rola gościnnie występującej Jadwigi Siennickiej), pana Ponza (rozedrgany wewnętrznie Robert Rozmus), wreszcie niosącej w sobie jakąś mroczną tajemnicę kobiety w czerni, żony pana Ponzo (znakomita Magdalena Cwenówna). Scenografie opracowali Xymena Zaniewska i Mariusz Chwedczuk.