Dożywocie
Z TEKI Aleksandra Fredry reżyser Maciej Englert wybrał do realizacji "Dożywocie" i uczynił to - jak można przypuszczać - z bardzo określonym zamiarem. Zamiarem tym było wyjście ze sztuką Fredry poza szczelnie otaczający tego autora krąg tradycyjnego przedstawienia czystej komediowości perypetii bohaterów.
"Dożywocie" dopuszcza inną, niebanalną interpretację, a Englert wykorzystał to - by przesunąć akcent na ostrą komedię obyczajową, w przeciwieństwie do rozgrywających się w aurze wesołości innych utworów Fredry.
"Dożywocie", napisane zostało po: "Ślubach panieńskich" (1832 r.), "Panu Jowialskim" (tenże rok), ,,Zemście" (1833 r.) i ukazało się w roku 1835. Pomysł sztuki, odnotowany w papierach Fredry, datuje się jednak już w 1829 roku. Otoczenie datami tego utworu uzasadnia fakt jego odrębności: "Dożywocie" różni się od wymienionych tu komedii wielu cechami, a to ściśle określonym czasem akcji -
"Teraz sobie
na dewocji gdzie osiędę
i w mych listach pisać będę:
Roku ośmset trzydziestego
i piątego a pierwszego
mej golizny...",
zastosowaniem słownictwa, wchodzącego wówczas w użycie (akcydens, obligacje, limonada, kapitał, dekret, pensja, kuracja), określeniem miejsca akcji (nazwisko "Lagena", w gwarze lwowskiej oznaczało ofermę), wskazaniem wyraźnych warstw społecznych, na koniec takimi konkretami, jak cena pokoju w oberży czy sytuacja szlachty galicyjskiej. SĄ więc podstawy, by "Dożywocie" potraktować w konwencji obyczajowej. I tak oto Englert stosuje zabieg ożywienia porzuconych w rekwizytorni dziejów postaci. Po raz trzeci, po "Lecie i dymie" oraz "Farsie mrocznych" wprowadza manewr inscenizacyjny, który jest jedną z cech charakterystycznych jego reżyserii: uchyla na początku i zamyka na końcu wieko szkatułki pod nazwą "zabawa w teatr", zdejmuje pokrowce z marionetek, nadaje im życie, by przy dźwiękach pozytywki sceniczny kuferek zamknąć. Za każdym razem robi to inaczej, za każdym razem "w stylu". Nawiasem: stworzenie na wstępie sceny z udziałem kapeli jest bibelotem reżyserskim dużej urody.
CO dzieje się pomiędzy klamrami spinającymi spektakl? Dzieje się "Dożywocie", nie nastawione na wesołkowatość (choć z konwencji tej wyłamuje się troje aktorów - każdy na swój sposób) lecz na pokazanie pewnego wycinka życia przed stuleciem i pewnych typów. Najwięcej materiału do zbudowania charakterystyki ma odtwórca roli Łatki. Tadeusz Zapaśnik, który czyni woltę i na tekst,który ma śmieszyć nakłada osobowość małego, znękanego, opętanego żądzą pieniądza krętacza - sprawdza się kolejny raz jako aktor o wielkich możliwościach w przeistaczaniu się i zmianie środków aktorskich w każdej kolejnej roli.
Duet Łatki i Twardosza (Zbigniew Witkowski) jest aktorskim majstersztykiem; kamienny niezmącony spokój tego drugiego z chciwców, jego pedanteria i ostrożność przedstawione są przez Witkowskiego bezbłędnie.
Henryk Gęsikowski (jako Filip), bracia Lagenowie - (Jan Stawarz i Sylwester Woroniecki) są harmonijnym dopełnieniem wymienionych tu postaci, nadają wyraźne rysy określające ich stan i charakter każdego z osobna.
Nie wypada najlepiej w tej kompanii doktor Hugo Mirosława Gruszczyńskiego ani Orgon Mariana Noska; robią wrażenie postaci z nieco innych sztuk; Gruszczyński jest śmieszny ale nie jest to rola z którą mógłby się wewnętrznie zżyć. Nieprzekonywający jest Birbancki (Maciej Englert) i Rózia (Barbara Komorowska) - tworzą wyłącznie tło, dla rozgrywających się wydarzeń.
Z przykrością trzeba też stwierdzić, że ogólnopolskie lamenty nad aktorską dykcją znajdują uzasadnienie i w tym spektaklu, w którym część pięknego wiersza Fredry ginie między ustami a brzegiem scenicznej rampy.
Scenografia Marcina Stajewskiego posługuje się zderzeniem kolorystycznym między zszarzałym, zaniedbanym pomieszczeniem oberży a kostiumami "odkurzonych" postaci występujących w całych gamach pastelowych barw: zieleni, szafiru, beżu...
"DOŻYWOCIE" na scenie Teatru Współczesnego jest inscenizacją, pokazującą Fredrę inaczej, pokazującą sceny z obyczaju pewnych warstw Polaków pierwszej połowy XIX wieku. Jak zwykle w reżyserii Englerta spektakl niesie ciekawą myśl inscenizacyjną i daje się porównać z obrazem malarskim. Takim, któremu magiczne umiejętności nadają życie.