Debiut sławnego twórcy
Wszelkie sztucznie przecież niegdyś stworzone przedziały i linie demarkacyjne dzielące malarstwo od rzeźby, rysunek od fotografii lub teatr od baletu i pantomimy - zdają się powoli tracić już wszelki sens w naszych czasach dążących w sztuce programowo niejako do daleko idącej integracji poszczególnych dyscyplin i gatunków twórczości. Coraz to więc któryś z uznawanych malarzy bierze się za film, scenograf za reżyserię, a choreograf za inscenizacje teatralne na scenie dramatycznej.
Podobnie, jak Henryk Tomaszewski, twórca sławnego w świecie Wrocławskiego Teatru Pantomimy, który coraz częściej z dużymi zresztą sukcesami, decyduje się reżyserować w teatrach dramatycznych, również Conrad Drzewiecki, tancerz, choreograf i założyciel Polskiego Teatru Tańca zapragnął zmierzyć się z zupełnie innego rodzaju teatrem reżyserując gościnnie na scenie Teatru Nowego w Poznaniu "Szkołę błaznów" Ghelderode'a.
Wyreżyserowane przez niego przedstawienie nosi wyraźne piętno jego własnej, opartej na doświadczeniach wyniesionych z baletu i pantomimy, koncepcji teatru. Przede wszystkim jest niesłychanie efektowne wizualnie i teatralnie, stara się poprzez ruch i gest aktora wyrażać wszelkie nastroje, dążenia i sytuacje. Znakomita scenografia Krzysztofa Pankiewicza oraz interesujące aktorsko role Janusza Michałowskiego, Tadeusza Drzewieckiego, Wiesława Komasy oraz Lecha Łotockiego sprawiły, że o tym przedstawieniu od razu w Poznaniu stało się bardzo głośno. Niemal wszyscy zgodni są w tym, że jest to jedno z wydarzeń artystycznych sezonu, nie wszyscy natomiast są zdania, że jest to rzeczywiście wybitne przedstawienie.