Między telewizją a teatrem
Tydzień temu Joanna Szczepkowska opisała na łamach "Gazety Wyborczej" swoje "przypadki" z telewizją publiczną. Napisała między innymi, że nie poznała na ekranie przedstawienia zatytułowanego "Zdaniem Amy", w którym gra główną rolę.
Na szczęście nie oglądałem tego spektaklu. Mam jednak nadzieję, że obejrzę go na deskach Teatru Muzycznego w Poznaniu, ponieważ pokaże go w ramach cyklu "Poznańska Premiera" Agencja Gruv Art.
Paradoksalnie do wypowiedzi Szczepkowskiej o Teatrze Telewizji, sztuka jest o telewizji, o teatrze, o aktorach. Co jakiś czas pojawiają się sztuki wieszczące kres teatru. Uczynił to również współczesny dramaturg angielski David Hare. W Polsce ma ona ten dodatkowy smaczek, że w serialach i telenowelach grają największe gwiazdy.
W sztuce spór toczy się pomiędzy aktorką Esme Allen i jej zięciem Dominicem Thyge, początkowo wydawcą niskonakładowego pisma typu art-zin, później krytyka i gwiazdy telewizyjnych programów o kulturze. Dominic twierdzi, że teatr przeżył się, jego miejsce zajmuje kultura wideo. Esme, wielka aktorka, nagle traci pracę. Jedyną ofertą, jaką otrzymuje, jest rola bakterii w reklamówce. Esme zostaje zmuszona w latach 90. z powodów finansowych do występów w głupawej szpitalnej telenoweli. W finale to jednak teatr zwycięża: w 1995 roku Esme po serii rodzinnych dramatów, na które składa się tragiczna śmierć córki Amy oraz utrata majątku, dostaje rolę w przedstawieniu młodego autora, które odnosi wielki sukces na West Endzie. O przedstawieniu Mariusza Grzegorzka z Teatru Powszechnego czytałem tylko pozytywne recenzje.