Artykuły

Melpomena ostrzega

W poznańskim Teatrze Polskim nie schodzi ze sceny sztuka Larry'ego Kramera "Normalne serce", niewątpliwy przebój Broadwayu, sprzed dwóch lat. Ta druga amerykańska sztuka o AIDS, umieszcza akcję w środowisku homoseksualistów nowojorskich. W Stanach Zjednoczonych przyjęta została z dezaprobatą zarówno ze strony organizacji amerykańskich gayów, jak i przez administrację państwową i służbę zdrowia. Odsłania bowiem kulisy batalii o prawo do leczenia ludzi dotkniętych "dżumą XX wieku". Kulisy okrutne, choć może przez nas samych - Polaków w części niezrozumiałe. Oszczędzono nam bowiem walki o uznanie epidemii.

Nie to jest w sztuce najważniejsze, ani miłosne tragedie młodych ludzi. Dramat napisany przez Larry'ego Kramera, w dużej części autobiograficzny, ma przestrzegać przed tą nieznaną, śmiertelną chorobą. Dlatego poznańska premiera jest najdonioślejszym spektaklem tegorocznego sezonu w kraju. Rzadko spotykamy na naszych scenach dramaty wartościowe, a nie mówiąc o naszych narodowych zmaganiach, wojnie czy miłości. Współczesne problemy rzadko goszczą na teatralnej rampie. Tutaj Melpomena wykorzystując całą swoją siłę argumentacji ostrzega nas przed grożącym niebezpieczeństwem. A jednocześnie uświadamia że ta - okrzyczana przez prasę "choroba grup specjalnego ryzyka", jest chorobą dotyczącą całych społeczeństw.

Potrzeba nam medycznej edukacji, nasze społeczeństwo nie reprezentuje zbyt wysokiej kultury higieny (przypomnijmy przysłowiowe mydło na kartki). Dobrze się stało, że w ogólnonarodową dyskusję o AIDS włączył się teatr. Wszystkie środki perswazji, wszystkie środki przekupu powinny być wykorzystane. Zauważmy, że na świecie najbardziej znane nazwiska włączyły się w anty-AlDS-owską kampanię. Dlatego uważam, że sztuka Larry'ego Kramera "Normalne serce" powinna być zagrana we wszystkich miastach posiadających teatralne sceny. Na razie pozostaje nam czekać na spektakle Teatru Polskiego z Poznania w ramach Teatru Rzeczypospolitej.

Ale powrócę do poznańskiej inscenizacji. Reżyser spektaklu - Grzegorz Mrówczyński "oszczędnie" skorzystał ze środków przekazu. Skromna, prosta scenografia Mariana Iwanowicza tylko w tym pomogła. Sztuka w błyskawicznym tempie prowadzi sceny, wręcz nachodzą jakby na siebie - ponure kalendarium rodzenia się epidemii. Doskonale dobrana muzyka w opracowaniu Andrzeja Wincenciaka.

Najwięcej zastrzeżeń mam do gry aktorskiej. Wiem, że wszyscy starali się zagrać "nieśmiesznie", ale w swojej sztywności posunęli się do przesady. Jednak dwie postacie były według mnie rewelacyjne: Feliksa w wykonaniu Wojciecha Kalinowskiego oraz Tommiego w wykonaniu Mariusza Sabinlewicza. Pozostali "w normie".

Najwięcej zastrzeżeń mam do... publiczności. Reagowała śmiechem w najmniej oczekiwanych momentach. Świadczy to o tym, że ludzie u nas nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Tłumaczenie sobie "mnie to nie dotyczy" jest złe i może prowadzić do katastrofy. Era wolnego seksu minęła... Szkoda tylko, że czas rewolucji seksualnej nastąpił u nas tak późno, w momencie wybuchu nowej choroby.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji