Słoń roztańczył ancymonki bardziej, niż chciał
"Ngoma - tańczący słoń" w reż. Karola Urbańskiego w Operze na Zamku w Szczecinie. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.
Na premierze spektaklu "Ngoma - tańczący słoń" przed rozbrykanymi widzami trzeba było bronić sceny w hali Opery. Główny bohater powtarzał: "Kto wejdzie na scenę, ten wychodzi z sali".
Karol Urbański, nowy kierownik baletu szczecińskiej Opery, zaczął od adaptacji na szczecińską scenę spektaklu "Babar - tańczący słoń", który trzy lata temu wystawił w Centrum Basen Artystyczny w Warszawie.
Przedstawienie z nurtu teatru tańca dla dzieci składa się z kilkunastu etiud tanecznych, powiązanych postacią tytułowego bohatera, który opowiada o swoich losach. Jak bawił się ze zwierzątkami w dżungli, z której został porwany przez łowców zwierząt (pomysłowo pokazana jest scena zniewolenia zwierząt, które równo skaczą na skakance). Jak w mieście z innymi zwierzakami zgłębiał tajniki tańca, który stał się jego pasją, na przekór opinii, że słonie nie tańczą.
Największym atutem przedstawienia jest choreografia: artystyczna, przystępna dla dzieci, dopracowana w szczególe. Ale całość, choć sympatyczna, jest pospolita.
Do udziału w zabawie zostają zaproszeni mali widzowie. Odpowiadają na pytania Ngomy (Piotr Zgorzelski). Tańczą z bohaterami. Muzyka skomponowana przez Roberta Kanię grana jest w Operze na żywo przez przesympatyczną pingwinicę - pianistkę (Lilianę Kostrzewę) oraz inkrustowana porywającymi fragmentami klasyki (np. z "Karnawału zwierząt" Saint-Saensa, "Obrazków z wystawy" Musorgskiego), niestety odtwarzanymi z taśmy.
Dzieci w naturalny sposób rozumieją język tańca. Już na początku przedstawienia gremialnie poszły pod scenę, by sobie popląsać. Na początku było to urocze, ale przerodziło się w rozbrykaną zabawę, kosztem walorów edukacyjnych spektaklu, który przestały uważnie śledzić. A kilku ancymonków wlazło na scenę i schowało się w samochodzie - dekoracji, z którego musieli zostać zniesieni przez aktorów.
Nowa dyrektor Opery, Angelika Rabizo, zaczęła od rozruszania sceny dla dzieci. Rzecz na pewno pożyteczna, bo trzeba wychowywać małego widza, ale co z melomanami, którzy przed laty pokochali gatunek? W repertuarze na październik naliczyłam 12 propozycji dla dzieci i dwa stare spektakle "Wiedeńskiej krwi", której premiera odbyła się w 2006 r.