A grać trzeba…
Czy pamiętacie z poprzedniego programu „Buffo” świetnych Braci Krzak? W nowym programie wcielili się w nie mniej zabawny Calypso-ensemble, budzący burzę śmiechu na widowni. Adolf Dymsza, Saturnin Żórawski, Wiesław Machowski i Marian Jonkajtys — ta czwórka aktorów, z których każdy na własny użytek reprezentuje przecież bardzo różny styl estradowy, odmienny rodzaj komizmu, stworzyła zespół bardzo żywotny i zgrany, nieodparcie komiczny, zachwycający precyzją i wdziękiem. Można by wręcz zaryzykować twierdzenie o przechodzeniu zmian ilościowych w jakościowe, bo niewątpliwie mamy tu do czynienia nie z prostym zsumowaniem lecz z całkowicie nową „jakością” estradową. Calypso-ensemble stanowi clou nowego programu w „Buffo” i z całą pewnością doczeka się dalszych wcieleń.
Jędrusia Kalinik w wykonaniu Stefci Górskiej, trafna, złośliwa parodia popularnej pieśniarki telewizyjnej, niezawodna aktorsko Irena Kwiatkowska, dokonująca cudów inwencji na kanwie słabego tekstu, dobrze podana piosenka o neonach Mariana Jonkajtysa i wreszcie zabawny monolog Pożar Osęki w koncertowym wykonaniu Kazimierza Krukowskiego, pełniącego ponadto ujmująco i sympatycznie rolę konferansjera — to jaśniejsze momenty programu. Tych ciemniejszych jest sporo, pomińmy je milczeniem. Co pomoże narzekanie na słabość wielu tekstów i to firmowanych nieraz nazwiskami satyrycznych „wieszczów”, wyrzuty, że niektóre „kawałki” satyryczne są całkowicie „od innej matki”, że nie wynosi się z programu ani jednej piosenki, która by się przylepiła do ucha i odzywała nazajutrz we wspomnieniach? Tytuł nowego programu głosi wszak A my nic, tylko gramy!, wyrażając niezłomny zapał zespołu zabawiania publiczności pomimo wszystko. Oby tylko starczyło zapału publiczności, czego z serca życzymy.